Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

swieta

5/30/2016

Największy sukces w historii polskich klubów!

Szanowni czytelnicy,

ten, kto dłużej śledzi moje wpisy, wie, że czasem piszę też coś dotyczącego sportu. Teraz już mniej z racji tego, że wszystkie sportowe relacje zamieszczam na portalu kibicujenaszym.pl, ale o takim wydarzeniu, nie do końca od strony sportowej, muszę napisać tutaj.

O czym mowa? Myślę, że wszyscy wiedzą! O wielkim sukcesie, największym w historii sukcesie polskiego klubu, czyli o zwycięstwie VIVE Tauron Kielce w finale Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych. Bez zastanowienia mogę stwierdzić, że jest to największy sukces polskiego klubu w jakiejkolwiek dyscyplinie. Samo zwycięstwo w Lidze Mistrzów to ogromny triumf, ale styl w jakim Vive to zrobiło na pewno przejdzie do historii.

Jak ten mecz się toczył myślę, że już wszyscy wiedzą, ale w skrócie przypomnę. Od początku to drużyna Vesprem (Węgry) prowadziła w meczu, gra Vive wyglądała tragicznie, nic się nie kleiło ani w obronie, ani w ataku. Przeciwnicy powiększali przewagę, aż w pewnym momencie, na kwadrans przed końcem, urosła do dziewięciu bramek. Nie wiem czy ktoś, kto choć trochę zna się na piłce ręcznej, wierzył w to, że odrobienie takich strat, w takim meczu, o takie trofeum jest możliwe. Ale jeśli coś wydaje się niemożliwe to trzeba to dać do zrobienia Polakom i tak to wyglądało. Vesprem nagle stanęło, nie potrafiło rzucić gola, obrona zaczęła grać świetnie, Sławek Szmal w bramce też zaczął grać świetnie, a atak wrócił do normy. Chłopaki zaczęli grać jak natchnieni i mogli nawet ten mecz wygrać w regulaminowym czasie, ale to by nie było tak monumentalne i historyczne osiągnięcie. Krzysztof Lijewski rzucił gola w ostatnich sekundach i mieliśmy dogrywkę. W dogrywce też Vive mogło wygrać, ale nie, nie chciało. Wolało porzucać karne, które w meczu niezbyt im wychodziły. No i wreszcie, po dobrych rzutach i jeszcze lepszych obronach bramkarzy, kielecka drużyna mogła oszaleć z radości.

(fotografia z fb.com/kielcehandball, autorem Patryk Ptak)



Teraz przejdę do sedna tego wpisu. Ja jestem kibicem z rodzaju tych, którzy mówią zawodnikom co mają robić, krzyczą na sędziów, biegają po mieszkaniu, drą się wniebogłosy, przeżywają każdy ważniejszy mecz. Tym razem też tak było, ale chęci kibicowania umierały z każdą minutą, a zmieniały się w zarzuty. Zamiast "jeeeeeeeeeest!" było "a idź pan z takim rzutem, jak oni grają". I to nawet nie chodziło o januszowe podejście, że jak przegrywają to besztamy, tak naprawdę grali. Pisałem relację z tego meczu, wiec na spokojnie sobie wszystko opisywałem.
Aż tu nagle Vesprem stanęło, a Vive zaczęło rzucać. Odrobiło dwie bramki i komentatorzy zaczęli już mówić o dogrywce i karnych, byłem sceptyczny, ale z minuty na minutę to się zmieniało. Oglądałem mecz na stojąco, siadałem tylko po to by napisać kolejną linijkę. Poziom zdenerwowania rósł, emocje przejmowały kontrolę. Robiłem literówki, bo ręce mi się trzęsły. Jak wyrównali to sąsiedzi z bloku obok słyszeli, jak Julen rzucił ostatniego karnego też słyszeli, ale ze trzy bloki dalej. Potem usiadłem i czułem wielką dumę z drużyny, której kibicuję od kiedy zacząłem oglądać piłkę ręczną. Ogromna radość, jakbym tam grał razem z nimi. Dla takich chwil właśnie człowiek ogląda sport, żyje sportem, mimo siwych włosów, zdartego gardła i zszarganych nerwów. Dziękuję!

Kamil Bednarek
Czytajcie "Przywróconego" (Goneta.net/Przywrócony_Zenit)

5/15/2016

Eurowizja - konkurs czy polityka?



 Szanowni Czytelnicy,
pozwoliłem sobie popełnić taki tekst, ale dla urozmaicenia w przerwach między akapitami dałem najlepsze, moim zdaniem, piosenki z Eurowizji z ostatnich lat.

Eurowizja - konkurs czy polityka?

Wczoraj miał miejsce finał 61. Konkursu Piosenki Eurowizji. Ja oglądam ten festiwal od dokładnie dwanaście lat. Pierwszy konkurs obejrzałem w roku 2004, gdzie również wygrała piosenka z Ukrainy wykonywana przez Ruslana pod tytułem „Wild Dances”. 

 

Dlaczego o tym wspominam? Bo tegoroczne zwycięstwo ukraińskiej piosenki jakby spięło klamrą moją przygodę z tym konkursem. Jako dzieciaka bardziej mnie intrygowało rozdawanie głosów w ten charakterystyczny dla Eurowizji system, ale potem zacząłem bardziej interesować się muzyką samą w sobie, analizowałem te utwory jeszcze przed konkursem, kiedy już były dostępne w internecie i wybierałem swoich faworytów. Fakt, że nie zawsze się to pokrywało z ostatecznymi wynikami zupełnie mnie nie dziwił. W pewnym jednak momencie coś mi zaczęło świtać. Coś mi nie grało z tymi wynikami. Za sprawą Donatana szersze grono odbiorców dowiedziało się jak wygląda sprawa podziału głosów. Otóż „profesjonalne” jury i telewidzowie mają po połowie głosów. Gdy te głosy się dzieli okazuje się, że według widzów wygrywają najlepsze, najciekawsze, najbardziej zaskakujące propozycje, a według „jury” wygrywa ten kto ma wygrać. Nie będę się tutaj rozpisywał nad teorią spiskową w konkursie muzycznym, bo nie ma czegoś takiego. Chodzi wyłącznie o politykę i sympatie. 



Od dawna było tak, że Bałkany głosują na siebie, Skandynawia na siebie, Europa zachodnia również dzieliła się punktami tylko na reprezentantów Polski jakoś nikt nie głosował. Miejsce podbijały jednie głosy polonii obecnej na całym kontynencie. European Broadcast Union (EBU) wpadło na pomysł żeby zarobić więcej kasy i wprowadzić do konkursu Australię. Jest to konkurs Eurowizji przypominam, a Australia jakby nie patrzeć od Europy jest daleko. Została więc członkiem EBU, bo członkowie mogą brać udział. Obchodzenie przepisów godne naśladowania. No i w tym roku Australijczycy wystawili piosenkę, która pod kątem aranżacji, melodii, przygotowania zmiotła Europejską konkurencję, zbliżając się bardziej do gościa specjalnego Justina Timberlake’a niż do reszty stawki. Niestety Europa, a bardziej to mega super hiper profesjonalne jury w większości krajów postanowiło zagłosować politycznie. Sympatia sympatią, do tego już się przyzwyczailiśmy w tym konkursie, więc głosy po sąsiedzku nikogo nie raziły, ale raziło to, że Ukraina zgarniała duże zdobycze od jurorów, a Rosja nie dostawała zbyt wiele. Wśród telewidzów Rosja wygrała a Ukraina była druga. Niestety słabe noty od jurorów sprawiły, że wybór telewidzów nie miał znaczenia i zwyciężyła Jamala z piosenką 1944, która jest polityczna, bo opowiada o wysiedleniu Tatarów, a sam konkurs został powołany właśnie po to by Europę po wojnie zjednoczyć, a nie dolewać oliwy do ognia takimi piosenkami. 



Piosenka to kwestia gustu, ale są pewne czynniki, które pozwalają to przeanalizować i piosenka Jamali ma jeden moment, w którym faktycznie mogą pojawić się ciarki, ale oprócz tego nie porywa. Ma przesłanie, czy zgodne z regulaminem tego się nie podejmuję ocenić, ale nie była najlepsza. Szwecja, która organizowała finał, zmieniła formę pokazywania głosów. Najpierw pokazano głosy jury, łącząc się z przedstawicielami telewizji w krajach, a potem w jakiś dziwny, sumaryczny sposób, pokazano to co najważniejsze, czyli głosy telewidzów. System ten uświadomił mi jak bardzo jury, ze swoją połową głosów, źle wpływa na ten konkurs. Miał Szpak dostał od nich 7!! punktów, a od widzów 222 i zajął miejsce trzecie w głosowaniu telewidzów. Jak wielka to jest różnica to widać od razu, skąd ona się wzięła? Z braku słuchu jurorów (którzy głosowali na dużo słabsze propozycje) czy z braku sympatii dla Polski?



Nic już nie poradzę na to, że wygrała Ukraina, którą obstawiałem zdecydowanie w ogonie stawki. Mam tylko nadzieję, że zorganizują konkurs u siebie (może Krym albo Donbas? mogłoby być wybuchowo) bez pożyczek i na jakimś sensownym poziomie. A jakie jest wasze zdanie na temat tegorocznych wyników i tego cyrku, który od niedawna dzieje się w konkursach?




Kamil Bednarek
Czytajcie "Przywróconego" (Goneta.net/Przywrócony_Zenit)

Bonusy:
Tegoroczny zwycięzca:

Najlepsza propozycja Ukrainy w historii!