Kolejne krótkie opowiadanie mi się napisało. Tym razem jest umiejscowione w fantastycznym świecie. Opowiada o zdradzie i o tym jakie konsekwencje może ona ze sobą przynieść. Zapraszam do lektury!
Tak przy okazji chciałem podziękować za 700 wejść na bloga! Wiem, że to nie za dużo, ale dla mnie i tak sukces. Dzięki!
"Zdrada"
- Klaro! - krzyknął mężczyzna w
czerwonych szerokich spodniach. Jego tors był odsłonięty. Potężne mięśnie drgały
z nerwów. Na klatce piersiowej widać było trzy równoległe blizny, które lśniły
w świetle lamp naftowych.
Po kilku sekundach do wielkiej, bogato wyposażonej, ociekającej złotem komnaty wpadła kobieta. Miała długie, czarne i rozpuszczone włosy. Nie była chuda. Miała bardzo zgrabne, kobiece kształty, zaokrąglone biodra i średniej wielkości piersi. Ubrana była w idealnie biały, skórzany uniform, który przylegał do jej ciała niczym druga skóra. Mimo, że nie zakrywał jedynie głowy i tak nie pozostawiał wiele miejsca wyobraźni. Kobieta miała za pasem dwa wąskie sztylety, które wraz z rękojeścią przypominały kształtem trójząb. Jej twarz była dosyć okrągła, ale bardzo ładna. Miała spore, ciemne oczy, zgrabny nos, pasujące do całości usta i pucołowate policzki, które dodawały jej uroku. Klęknęła przed tronem, na którym siedział mężczyzna.
- Jestem, panie - pochyliła głowę.
- Cieszę się, żeś przybiegła tak szybko - odparł niskim głosem. - Muszę z tobą porozmawiać. Powiedz mi kim jesteś.
- Jestem Klara, strażniczka twojej duszy, powierniczka… - odpowiedziała nieco zdezorientowana pytaniem.
- Zgadza się. Oprócz tego jesteś jeszcze moją przyjaciółką i, jak mówiłem już nie raz, jedynym promieniem słońca w tym mrocznym świecie.
- Dziękuję, ale… - przerwał jej uniesieniem palca masywnej dłoni i mówił dalej.
- Wiesz o mnie wszystko, nie mam przed tobą tajemnic - podniósł się ze złotego tronu. - Wielki wódz armii podbijającej światy jest zależny od kobiety - uśmiechnął się. - Powiedz mi, moja droga Klaro, czego nigdy bym nie zniósł.
- Zdrady, panie - stwierdziła z przekonaniem.
- Zgadza się. Nigdy ci nie mówiłem, ale zdrada dzieli się na dwie kategorie. Jest zdrada, którą można było przewidzieć i której się człowiek spodziewał. Takiej zdrady mogą dopuścić się żołnierze, poddani, gnidy, którymi się nie przejmujesz. Wtedy jest się przygotowanym i bardziej czujnym. Gdy się taką zdradę wykryje, a wykryje się na pewno, zabija się takiego zdrajcę w sposób niezwykły. Taki, żeby każdy zapamiętał jak straszliwa śmierć grozi za choćby próbę zdradzenia swojego władcy. Sama zresztą wiesz jak to wygląda, bo nie raz mieliśmy z tym do czynienia. Władając całym światem trzeba się liczyć z tym, że komuś się to nie spodoba.
- A drugi rodzaj zdrady? - zapytała nieśmiało.
- Drugi rodzaj zdrady boli najbardziej. Boli tak bardzo, że wolałbym trafić w ogień Władcy Zaświatów niż przeżyć taką zdradę. To jest niespodziewana zdrada, nawet jeśli sobie wmówisz, że byłeś na nią przygotowany. Ta zdrada niszczy cię od wewnątrz, wypala duszą, rozrywa serce. Jest to zdrada najbliższych - podszedł do lampy, w jego oczach widać było wściekłość i niewypowiedziany żal, niebieskie oczy lśniły od łez. Przeczesał dłonią krótkie ciemne włosy i wrócił do Klary. - Takiej zdrady nie chce się nawet ukarać. Rozumiesz?
- Tak, panie, ale… - ponownie nie pozwolił jej dokończyć.
- Mówiłem ci, że nie ma rzeczy, o której bym nie wiedział?
- Tak.
- Czemu zatem próbowałaś mnie okłamać?
Dziewczyna podniosła się z kolan i prawie zemdlała. W jej ciemnych oczach zagościło przerażenie. Rozejrzała się po komnacie i zobaczyła, że przy jedynych drzwiach pojawił się żołnierz w czarnej, stalowej zbroi.
- Nie okłamałabym cię, panie, uwierz mi, proszę… - łzy ściekały jej po policzkach.
- Uwierzyłem ci raz, Klaro. Drugiej szansy nie będzie i dobrze o tym wiedziałaś od samego początku. Zgodziłaś się trwać u mego boku, dobrowolnie. Mogłem robić wszystko, wziąć jakąkolwiek kobietę, ale nie zrobiłem tego. Poprosiłem ciebie byś była przy mnie, zgodziłaś się, miałaś wybór. - Po jego dumnej twarzy spłynęła łza. - Nie wypieraj się tego co zrobiłaś. To już teraz nie ma sensu.
- Panie, pozwól mi się wytłumaczyć, Max! Proszę!
- Dajcie go tutaj! - zawołał do żołnierza przy drzwiach, ten otworzył pozłacane, dębowe wrota.
Po kilku sekundach do wielkiej, bogato wyposażonej, ociekającej złotem komnaty wpadła kobieta. Miała długie, czarne i rozpuszczone włosy. Nie była chuda. Miała bardzo zgrabne, kobiece kształty, zaokrąglone biodra i średniej wielkości piersi. Ubrana była w idealnie biały, skórzany uniform, który przylegał do jej ciała niczym druga skóra. Mimo, że nie zakrywał jedynie głowy i tak nie pozostawiał wiele miejsca wyobraźni. Kobieta miała za pasem dwa wąskie sztylety, które wraz z rękojeścią przypominały kształtem trójząb. Jej twarz była dosyć okrągła, ale bardzo ładna. Miała spore, ciemne oczy, zgrabny nos, pasujące do całości usta i pucołowate policzki, które dodawały jej uroku. Klęknęła przed tronem, na którym siedział mężczyzna.
- Jestem, panie - pochyliła głowę.
- Cieszę się, żeś przybiegła tak szybko - odparł niskim głosem. - Muszę z tobą porozmawiać. Powiedz mi kim jesteś.
- Jestem Klara, strażniczka twojej duszy, powierniczka… - odpowiedziała nieco zdezorientowana pytaniem.
- Zgadza się. Oprócz tego jesteś jeszcze moją przyjaciółką i, jak mówiłem już nie raz, jedynym promieniem słońca w tym mrocznym świecie.
- Dziękuję, ale… - przerwał jej uniesieniem palca masywnej dłoni i mówił dalej.
- Wiesz o mnie wszystko, nie mam przed tobą tajemnic - podniósł się ze złotego tronu. - Wielki wódz armii podbijającej światy jest zależny od kobiety - uśmiechnął się. - Powiedz mi, moja droga Klaro, czego nigdy bym nie zniósł.
- Zdrady, panie - stwierdziła z przekonaniem.
- Zgadza się. Nigdy ci nie mówiłem, ale zdrada dzieli się na dwie kategorie. Jest zdrada, którą można było przewidzieć i której się człowiek spodziewał. Takiej zdrady mogą dopuścić się żołnierze, poddani, gnidy, którymi się nie przejmujesz. Wtedy jest się przygotowanym i bardziej czujnym. Gdy się taką zdradę wykryje, a wykryje się na pewno, zabija się takiego zdrajcę w sposób niezwykły. Taki, żeby każdy zapamiętał jak straszliwa śmierć grozi za choćby próbę zdradzenia swojego władcy. Sama zresztą wiesz jak to wygląda, bo nie raz mieliśmy z tym do czynienia. Władając całym światem trzeba się liczyć z tym, że komuś się to nie spodoba.
- A drugi rodzaj zdrady? - zapytała nieśmiało.
- Drugi rodzaj zdrady boli najbardziej. Boli tak bardzo, że wolałbym trafić w ogień Władcy Zaświatów niż przeżyć taką zdradę. To jest niespodziewana zdrada, nawet jeśli sobie wmówisz, że byłeś na nią przygotowany. Ta zdrada niszczy cię od wewnątrz, wypala duszą, rozrywa serce. Jest to zdrada najbliższych - podszedł do lampy, w jego oczach widać było wściekłość i niewypowiedziany żal, niebieskie oczy lśniły od łez. Przeczesał dłonią krótkie ciemne włosy i wrócił do Klary. - Takiej zdrady nie chce się nawet ukarać. Rozumiesz?
- Tak, panie, ale… - ponownie nie pozwolił jej dokończyć.
- Mówiłem ci, że nie ma rzeczy, o której bym nie wiedział?
- Tak.
- Czemu zatem próbowałaś mnie okłamać?
Dziewczyna podniosła się z kolan i prawie zemdlała. W jej ciemnych oczach zagościło przerażenie. Rozejrzała się po komnacie i zobaczyła, że przy jedynych drzwiach pojawił się żołnierz w czarnej, stalowej zbroi.
- Nie okłamałabym cię, panie, uwierz mi, proszę… - łzy ściekały jej po policzkach.
- Uwierzyłem ci raz, Klaro. Drugiej szansy nie będzie i dobrze o tym wiedziałaś od samego początku. Zgodziłaś się trwać u mego boku, dobrowolnie. Mogłem robić wszystko, wziąć jakąkolwiek kobietę, ale nie zrobiłem tego. Poprosiłem ciebie byś była przy mnie, zgodziłaś się, miałaś wybór. - Po jego dumnej twarzy spłynęła łza. - Nie wypieraj się tego co zrobiłaś. To już teraz nie ma sensu.
- Panie, pozwól mi się wytłumaczyć, Max! Proszę!
- Dajcie go tutaj! - zawołał do żołnierza przy drzwiach, ten otworzył pozłacane, dębowe wrota.
Dwóch
innych mężczyzn w stalowych zbrojach wrzuciło do wnętrza niewysokiego i
grubawego faceta o śniadej cerze i ciemnych włosach. Przerażone oczy jego i
Klary spotkały się na chwilę.
- To jest syn Króla Pungabu, zapomniałem jak się nazywa, ale ty wiesz o tym doskonale - mięśnie na nagim torsie spięły się jeszcze bardziej. - To z nim mnie zdradziłaś!
- Nie! Do niczego między nami nie doszło! Uwierz mi, błagam… - załkała.
- W nic ci już nie uwierzę, kochanie. Nawet jeśli jeszcze nie mieliście fizycznego kontaktu, w co wątpię bardziej niż w zwycięstwo moich wrogów, to oddałaś mu swoją uwagę, swój czas, dzielicie zainteresowania, spędzacie czas razem. Czas, który powinien być dla mnie! Dla nas. Sama prosiłaś mnie o to żebym dał ci odrobinę wytchnienia, bo masz dużo zajęć. Zgodziłem się, choć nie musiałem, ale wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko. Każde podbite królestwo było podbite dla ciebie!
- Przepraszam…
- Nie jest ci przykro. To był twój świadomy wybór. Chciałaś związać się z tym człowiekiem. Nie potrafię zrozumieć tylko tego dlaczego nie potrafiłaś powiedzieć mi tego wprost. Wymyślałaś kłamstwa, które i tak musiały wyjść na jaw. Twierdziłaś, że uczysz się języków żeby lepiej pomagać mi w rządzeniu światem, że spotykasz się z ambasadorami narodów żebym ja nie musiał tego robić. Tymczasem każdą wolną chwilę spędzałaś z nim. Te kłamstwa zabolały bardziej. To właśnie była zdrada. Bardziej od twojego ciała zależało mi na twojej duszy, na twoim czasie, na rozmowie z tobą. Tymczasem to wszystko przelałaś na niego. Tego nie mogę wybaczyć. Nie mogę.
- Pandi nic nie zrobił! Gdybym ja nie chciała to do niczego by nie doszło! Nie rób mu krzywdy - zaczęła szlochać upadając na kolana, skórzany strój zatrzeszczał.
- Tego się bałem - Imperator uklęknął naprzeciwko niej. - Związałaś się z nim tak bardzo, że chcesz wziąć mój gniew na siebie. Wiem jednak, że nie tak wyglądała prawda. Oczywiście gdybyś nie chciała to nic by się nie wydarzyło, ale on wydatnie się do tego przyczynił. Widziałem jak na ciebie patrzył, jak z tobą rozmawiał, jak dawał ci prezenty, zabierał na spacery. Widziałem to wszystko i serce mi krwawiło! Rick! - zawołał nie podnosząc się z kolan.
- Tak, panie? - żołnierz zasalutował stając obok.
- Wyślijcie dwóch posłańców. Jednego do Króla Pungabu. Niech zaniesie mu list mówiący o tym czego dopuścił się jego syn oraz dający mu trzy dni na ucieczkę ze swoimi poddanymi. Po trzech dniach moja armia zmiecie jego królestwo z powierzchni ziemi.
- A drugiego, panie?
- Drugi niech biegnie do dowódcy Tibouta. Niech zaniesie rozkaz o zniszczeniu królestwa Pungabu niezwłocznie. Niech spalą wszystko i wszystkich. Ma zostać po nich wielka czarna plama. Atak ma być przeprowadzony zaraz po otrzymaniu rozkazu. Zaznacz to żeby nie przyszło mu do głowy czekać te trzy dni.
- Tak jest! - przyłożył pięść do klatki piersiowej i biegiem opuścił komnatę.
- Jesteś potworem! - Klara krzyknęła i wbiła mu między żebra swoje sztylety.
Imperator nawet się nie skrzywił. Zacisnął zęby i podniósł się z kolan wraz z dziewczyną, która cały czas trzymała broń w dłoniach.
- Twój metal nie zrani mnie bardziej niż twoja zdrada - syknął przez zęby i wyszarpnął z siebie ostrza. Zostawił dziewczynę i podszedł do Pandiego, który był tak przerażony, że nie był w stanie się ruszyć. Krew sączyła się z ran na bokach Imperatora.
- A Ty, mały pędraku - chwycił jego okrągłą twarz w swoją wielką dłoń - zobaczysz co się dzieje kiedy ktoś odbiera mi to co kocham, kiedy ktoś próbuje się zbliżyć do kobiety, którą kocham. Zobaczysz co dzieje się kiedy ktoś wtrąca się w życie szaleńca! - uderzył go w twarz z taką siłą, że zęby Pandiego poturlały się po marmurowej posadzce. - Zabierzecie go do Pungabu, ma patrzeć na to jak jego lud ginie w męczarniach, jak jego kraj zmienia się w popiół. Ma patrzeć i zrozumieć, że to wyłącznie jego wina. Kiedy skończycie robotę znajdźcie odpowiednio długi pień, zaostrzcie go i nadziejcie na niego tego skurwiałego śmiecia. Wbijcie ten pal na samym środku wypalonego do cna placu, który wcześniej był jego domem i go tam zostawcie z jednym strażnikiem. Ma wisieć tak długo aż kruki zostawią tylko kości. Potem strażnik ma mi przynieść jego czaszkę, jasne?!
- Tak, panie! - żołnierze uderzyli pięściami w napierśniki i wywlekli płaczącego mężczyznę z sali.
- Jesteś bestią! Potworem! - wykrzykiwała zapłakana Klara.
- Wiem, wiem o tym doskonale. To uczucie, którym ciebie darzyłem mnie tak zmieniło. To ty zniszczyłaś moje wnętrze, złamałaś mi serce i zmieniłaś w bestię.
- Co ze mną zrobisz?!
- Nic, będziesz żyła dalej z myślą, że zginęły przez ciebie setki tysięcy ludzi, w tym dwóch mężczyzn, do których coś czułaś.
- To jest syn Króla Pungabu, zapomniałem jak się nazywa, ale ty wiesz o tym doskonale - mięśnie na nagim torsie spięły się jeszcze bardziej. - To z nim mnie zdradziłaś!
- Nie! Do niczego między nami nie doszło! Uwierz mi, błagam… - załkała.
- W nic ci już nie uwierzę, kochanie. Nawet jeśli jeszcze nie mieliście fizycznego kontaktu, w co wątpię bardziej niż w zwycięstwo moich wrogów, to oddałaś mu swoją uwagę, swój czas, dzielicie zainteresowania, spędzacie czas razem. Czas, który powinien być dla mnie! Dla nas. Sama prosiłaś mnie o to żebym dał ci odrobinę wytchnienia, bo masz dużo zajęć. Zgodziłem się, choć nie musiałem, ale wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko. Każde podbite królestwo było podbite dla ciebie!
- Przepraszam…
- Nie jest ci przykro. To był twój świadomy wybór. Chciałaś związać się z tym człowiekiem. Nie potrafię zrozumieć tylko tego dlaczego nie potrafiłaś powiedzieć mi tego wprost. Wymyślałaś kłamstwa, które i tak musiały wyjść na jaw. Twierdziłaś, że uczysz się języków żeby lepiej pomagać mi w rządzeniu światem, że spotykasz się z ambasadorami narodów żebym ja nie musiał tego robić. Tymczasem każdą wolną chwilę spędzałaś z nim. Te kłamstwa zabolały bardziej. To właśnie była zdrada. Bardziej od twojego ciała zależało mi na twojej duszy, na twoim czasie, na rozmowie z tobą. Tymczasem to wszystko przelałaś na niego. Tego nie mogę wybaczyć. Nie mogę.
- Pandi nic nie zrobił! Gdybym ja nie chciała to do niczego by nie doszło! Nie rób mu krzywdy - zaczęła szlochać upadając na kolana, skórzany strój zatrzeszczał.
- Tego się bałem - Imperator uklęknął naprzeciwko niej. - Związałaś się z nim tak bardzo, że chcesz wziąć mój gniew na siebie. Wiem jednak, że nie tak wyglądała prawda. Oczywiście gdybyś nie chciała to nic by się nie wydarzyło, ale on wydatnie się do tego przyczynił. Widziałem jak na ciebie patrzył, jak z tobą rozmawiał, jak dawał ci prezenty, zabierał na spacery. Widziałem to wszystko i serce mi krwawiło! Rick! - zawołał nie podnosząc się z kolan.
- Tak, panie? - żołnierz zasalutował stając obok.
- Wyślijcie dwóch posłańców. Jednego do Króla Pungabu. Niech zaniesie mu list mówiący o tym czego dopuścił się jego syn oraz dający mu trzy dni na ucieczkę ze swoimi poddanymi. Po trzech dniach moja armia zmiecie jego królestwo z powierzchni ziemi.
- A drugiego, panie?
- Drugi niech biegnie do dowódcy Tibouta. Niech zaniesie rozkaz o zniszczeniu królestwa Pungabu niezwłocznie. Niech spalą wszystko i wszystkich. Ma zostać po nich wielka czarna plama. Atak ma być przeprowadzony zaraz po otrzymaniu rozkazu. Zaznacz to żeby nie przyszło mu do głowy czekać te trzy dni.
- Tak jest! - przyłożył pięść do klatki piersiowej i biegiem opuścił komnatę.
- Jesteś potworem! - Klara krzyknęła i wbiła mu między żebra swoje sztylety.
Imperator nawet się nie skrzywił. Zacisnął zęby i podniósł się z kolan wraz z dziewczyną, która cały czas trzymała broń w dłoniach.
- Twój metal nie zrani mnie bardziej niż twoja zdrada - syknął przez zęby i wyszarpnął z siebie ostrza. Zostawił dziewczynę i podszedł do Pandiego, który był tak przerażony, że nie był w stanie się ruszyć. Krew sączyła się z ran na bokach Imperatora.
- A Ty, mały pędraku - chwycił jego okrągłą twarz w swoją wielką dłoń - zobaczysz co się dzieje kiedy ktoś odbiera mi to co kocham, kiedy ktoś próbuje się zbliżyć do kobiety, którą kocham. Zobaczysz co dzieje się kiedy ktoś wtrąca się w życie szaleńca! - uderzył go w twarz z taką siłą, że zęby Pandiego poturlały się po marmurowej posadzce. - Zabierzecie go do Pungabu, ma patrzeć na to jak jego lud ginie w męczarniach, jak jego kraj zmienia się w popiół. Ma patrzeć i zrozumieć, że to wyłącznie jego wina. Kiedy skończycie robotę znajdźcie odpowiednio długi pień, zaostrzcie go i nadziejcie na niego tego skurwiałego śmiecia. Wbijcie ten pal na samym środku wypalonego do cna placu, który wcześniej był jego domem i go tam zostawcie z jednym strażnikiem. Ma wisieć tak długo aż kruki zostawią tylko kości. Potem strażnik ma mi przynieść jego czaszkę, jasne?!
- Tak, panie! - żołnierze uderzyli pięściami w napierśniki i wywlekli płaczącego mężczyznę z sali.
- Jesteś bestią! Potworem! - wykrzykiwała zapłakana Klara.
- Wiem, wiem o tym doskonale. To uczucie, którym ciebie darzyłem mnie tak zmieniło. To ty zniszczyłaś moje wnętrze, złamałaś mi serce i zmieniłaś w bestię.
- Co ze mną zrobisz?!
- Nic, będziesz żyła dalej z myślą, że zginęły przez ciebie setki tysięcy ludzi, w tym dwóch mężczyzn, do których coś czułaś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podyskutujmy w komentarzach!