Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

swieta

8/01/2014

Opowiadanie #1 - "Wszystko się zmieni"



 W związku z rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego pozwoliłem sobie napisać takie krótkie opowiadanie. Przeczytajcie je proszę i podzielcie się swoją opinią na jego temat, może na temat Powstania.
Będzie mi naprawdę bardzo miło.

„Wszystko się zmieni”


- Chodźmy na spacer! - Franek objął ją w talii i spojrzał głęboko w brązowe oczy. - Jest taka piękna pogoda.
- Nie wiem czy to najlepsza myśl - odpowiedziała delikatnie się odsuwając. - Boję się, że trafimy na łapankę.
Oparła ręce o parapet i spojrzała za okno. Mimo toczącej się wojny Warszawa żyła swoim rytmem.  Stragany, przechodnie, a nawet samochody. Wszystko to zdawało się nie przejmować myślą, że za kilkanaście godzin ma wybuchnąć powstanie. Alicja odeszła od okna. Jej ciemne, kręcone włosy opadały na ramiona. Na ślicznej twarzy widać było zatroskanie. Franek ponownie ją objął i nachylił się nad jej uchem.
- Jutro wszystko się zmieni. Wybuchnie powstanie i przepędzimy ich z naszego kraju. Sojusznicy nam pomogą i wojna się skończy - wyszeptał.
- Wiesz, że to nie pójdzie tak szybko…
- Wiem. Dlatego chcę iść na spacer dzisiaj, bo nie wiem kiedy będzie następna okazja. To jak będzie?

Wysoki brunet chwycił ją za dłonie i delikatnie musnął je wargami. Był szczupły i miał schludnie ułożone włosy. Niebieska koszula wciągnięta w spodnie nie była zapięta do końca.
- No dobrze… Chodźmy - założyła na głowę kapelusz i stanęła w drzwiach, Franek otworzył je i wypuścił ją na klatkę schodową. Wyszli z kamienicy i poszli słonecznymi uliczkami Warszawy. Trzymając się za ręce mijali przechodniów spieszących zająć się swoimi sprawami. Obok nich śmignął patrol SS w wojskowym samochodzie. Żołnierze nie zwrócili na nich uwagi.
- Zobacz! - Franek zatrzymał się nagle. - Pan sprzedaje lody, masz ochotę?
- Oczywiście! Dawno nie jadłam nic słodkiego - odpowiedziała przytulając się do jego ramienia.
Szli dalej jedząc śmietankowe lody. Rozmawiali o błahych sprawach, o tym, że muszą oddać buty do szewca, że przydałoby się kupić chleb na kolację, że jej włosy powinny zostać podcięte, że po wojnie kupią mieszkanie i motocykl. Skręcili w wąską, ale zatłoczoną uliczkę między dwiema kamienicami. Chcieli dojść nad brzeg Wisły. Nagle przejście zastawiły z obu stron niemieckie transportery. Żołnierze wybiegli z nich i pokrzykując celowali w ludzi. Pisk, krzyk i panika. W ciasnej ulicy nie było gdzie uciekać. Wpadli w pułapkę.
                Franek znał dobrze te okolice. Wychował się tutaj i ostatnio pomagał przygotowywać ścieżki dla powstańców. Znał każdy zakamarek kilkunastu najbliższych ulic. Wiedział gdzie wejść i gdzie wyjść żeby być w miarę bezpiecznym. Złapał Alę za rękę i pociągnął za sobą. Wpadł do okienka piwnicznego, ale jego ukochana została na zewnątrz. Wielka łapa hitlerowca złapała ją za ramię i ustawiła w szeregu wraz z innymi Warszawiakami złapanymi w pułapkę. Niski Niemiec w oficerskim mundurze SS wysiadł z ciężarówki i przechadzał się wzdłuż szeregu przerażonych ludzi.
- Jak się pewnie domyślacie - zaczął mówić łamanym polskim - zostaniecie przewiezieni do jednej z naszych fabryk. Skończy się wasze leniwe życie, a zaczniecie pracować na rzecz Tysiącletniej Rzeszy. Nie martwcie się. Wszystko co potrzebne dostaniecie na miejscu. Wasze rodziny zostaną poinformowane o tym gdzie jesteście. Będziecie mogli kontaktować się z nimi listownie. - Spojrzał w stronę jednego z żołnierzy i zapytał po niemiecku o liczbę ludzi. Ten odpowiedział mu salutując. - Jeśli będziecie grzeczni to nic wam się nie stanie i gdy wojna się skończy, a wasza praca nie będzie już potrzebna, wrócicie do swoich rodzin. Jeśli jednak będziecie próbowali uciec to zginiecie. Zabrać ich!
                Odszedł i wsiadł do szoferki ciężarówki. Reszta żołnierzy zaczęła zapędzać ludzi do samochodów. Jeden z SSmanów ponownie liczył złapanych. Alicja szła przerażona rozglądając się za Frankiem. Ten złapał ją za kostkę i trochę brutalnie wciągnął do piwnicy, w której siedział. Cmoknął ją w policzek i wyskoczył na ulicę. Wsiadł na ciężarówkę.
- Jest tylu ilu miało być, Poruczniku - zameldował Niemiec.
- Odjazd! - krzyknął oficer.
Ciężarówki ruszyły i miasto wróciło do swojego rytmu. Alicja siedziała w piwnicy i płakała. Nie była w stanie się podnieść. To co się stało przed chwilą sprawiało, że niemal traciła przytomność. Łkała i zanosiła się płaczem klęcząc na środku ciemnej i pustej piwnicy.
                Ciężarówki dojechały na miejsce. Zaparkowały na stacji kolejowej. Żołnierze niemieccy wypędzili z nich jeńców i ustawili ich w długich kolejkach. Po ponownym przeliczeniu kazali im się zapakować do wagonów. Nie były to zwykłe wagony służące do przewozu ludzi. Były to wagony towarowe. Długi pociąg ruszył ospale gdy wszyscy znaleźli się w środku. Było duszno i ciasno. Nie każdy wytrzymywał trudy podróży. Niektórzy umierali stojąc. Nie było miejsca by ich położyć.
                Nagle wagony zatrzymały się i żołnierze i ludzie ubrani w więzienne pasiaki ustawiali przybyłych w kolejkach. Część mężczyzn w ubraniach w paski zajęła się usuwaniem zwłok z wagonów, a część przetrząsała bagaże. Franek stał na początku długiej kolejki do jednego z biurek. Zobaczył za sobą napis na bramie „Arbeit Macht Frei”. Wiedział już gdzie jest. Kolejka przesuwała się powoli. Wreszcie dotarł do biurka. Po krótkiej rozmowie, a bardziej przesłuchaniu, na ramieniu wytatuowano mu numer i przegoniono dalej. Trafił do baraku gdzie musiał zostawić swoje rzeczy. W zamian dostał strój obozowy. Obcięto mu włosy i zanurzono w środku przeciw wszom.
                Po kilkunastu tygodniach ciężkiej pracy i braku jedzenia Franek nie wyglądał już tak jak wcześniej. Był chudy, miał szarą skórę i ledwo trzymał się na nogach. W jego oczach jednak nadal pozostał blask. Usiadł przy małym stoliku w rogu baraku i zaczął pisać na pożółkłym papierze.

„Najukochańsza Alicjo,
w zamian za to, że ten list do Ciebie trafi mam pomagać w czyszczeniu pieców. Może ta praca będzie łatwiejsza niż to co robię teraz. Jestem w Oświęcimiu i wątpię bym stąd wyszedł, ale nie martw się. Wszystko jest w porządku. Umrę z obrazem Twojego uśmiechu przed oczami, ze wspomnieniami wszystkich chwil, które ze sobą spędziliśmy i z przekonaniem, że mnie kochasz. Ta myśl trzyma mnie przy życiu i będzie ze mną do końca. Czas spędzony z Tobą był moim największym szczęściem i większego nigdy nie zaznam. Nie wiem czy będę w stanie wysłać Ci jeszcze jakiś list, dlatego proszę byś się o mnie nie zamartwiała. Wiem, że powstanie upadło, ale wojna niedługo się skończy. Proszę byś była szczęśliwa, to jest dla mnie najważniejsze. Znajdź mężczyznę, który będzie Cię kochał chociaż w połowie tak bardzo jak ja, a na pewno będziesz szczęśliwa. Proszę też byś o mnie nie zapomniała. Wiedz, że żałuję tylko tego, że nie zdążyłem przysiąc Ci mojej dozgonnej miłości przed Bogiem i ludźmi, ale zapewniam, że w moim sercu przysięgam Ci tę miłość co wieczór.
Wspomnij mnie czasem, przeżyj wojnę i załóż wspaniałą rodzinę. To moje marzenia. Napisz mi jak Ci się wiedzie i daj list mężczyźnie, który przyniesie Ci ten ode mnie.

Kocham,
Franek”


                Alicja nie przeczytała listu. Zginęła w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego opatrując jednego z rannych chłopaków. Trafił ją odłamek granatu. Franek przetrwał Obóz Zagłady i po zakończeniu wojny codziennie chodził na cmentarz odwiedzając swoją Alę, aż wreszcie spoczął na wieki obok niej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podyskutujmy w komentarzach!