Szanowni Czytelnicy,
zgodnie z tym co napisałem w zapowiedziach na rok 2018 przedstawiam Wam nowy format na mojej stronie. Od czasu do czasu będą się tutaj pojawiały wywiady, a w zasadzie bardziej rozmowy z ludźmi z ciekawą pasją. Przy wyborze pierwszego gościa, a w zasadzie gości, nie miałem najmniejszego problemu. W zasadzie to kiedy tylko pomyślałem o wprowadzeniu takiego cyklu to do głowy przyszła mi ta para. Zatem bez zbędnego przeciągania przedstawiam Wam Kamila i Maję, parę, która uwielbia podróżować.
zgodnie z tym co napisałem w zapowiedziach na rok 2018 przedstawiam Wam nowy format na mojej stronie. Od czasu do czasu będą się tutaj pojawiały wywiady, a w zasadzie bardziej rozmowy z ludźmi z ciekawą pasją. Przy wyborze pierwszego gościa, a w zasadzie gości, nie miałem najmniejszego problemu. W zasadzie to kiedy tylko pomyślałem o wprowadzeniu takiego cyklu to do głowy przyszła mi ta para. Zatem bez zbędnego przeciągania przedstawiam Wam Kamila i Maję, parę, która uwielbia podróżować.
Cześć wszystkim. Na wstępie chcielibyśmy bardzo podziękować
za zaproszenie. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że nasza pasja mogłaby kogoś tak
bardzo zainteresować. Mamy nadzieję, że nie będziemy za bardzo przynudzać i
chociaż część z Was wytrwa z nami do końca (śmiech).
1. To, że jesteście parą Czytelnicy już wiedzą,
wiedzą też, że jesteście podróżnikami, ale myślę, że chcieliby się dowiedzieć
co było pierwsze. Połączyły Was podróże czy już będąc razem wpadliście na
pomysł poznawania świata? Skąd się wzięła taka pasja?
K: Poznaliśmy się dość dawno temu, bo na początku liceum. Ja
kocham podróże od dzieciństwa. Zaczęło się od krótkich wypadów nad morze i w
góry z rodzicami i dziadkami. Jednak prawdziwego bakcyla złapałem w sumie przez
przypadek. W gimnazjum musiałem szybko wrócić do domu, bo nadchodziła godzina o
której już musiałem być w domu (młodsi czytelnicy mogą tego nie zrozumieć). Nie
było już żadnego autobusu, więc postanowiłem złapać stopa. Tym sposobem przez
krótką przejażdżkę po Łodzi, pokochałem ten rodzaj przemieszczania się. Później
poznałem Maję i po kilku namowach wyruszyliśmy w pierwszą trasę autostopem do
Zakopanego. Pech chciał, że wybraliśmy się tam w ferie zimowe i Maja początkowo
niechętnie czekała na „okazję”. W drodze powrotnej było już dużo lepiej (może
dlatego, że temperatura nie była na minusie). Na szczęście Maje musiałem
namawiać tylko na jazdę stopem. Sama chęć wyjazdu była silniejsza od niej. Po
naszej pierwszej randce wiedzieliśmy, że mamy takie same pasje. Jedną z nich są
właśnie podróże. Od dziecka byłem też fanem W. Cejrowskiego, M.
Wojciechowskiej, czy B. Pawlikowskiej. Ich programy podróżnicze mogłem oglądać
godzinami i zawsze mówiłem, że muszę odwiedzić te miejsca i poznać wszystkie
kultury świata.
M: U mnie wyglądało to podobnie. Od dziecka uwielbiałam
wyjazdy, poznawanie nowych miejsc, słuchanie ciekawych informacji na temat
nieznanych mi zakątków Polski i świata. Kiedy byłam dzieckiem takie atrakcje
serwowali mi rodzice dzięki koloniom, zielonym szkołom, wycieczkom i książkom.
Dzięki temu, że poznałam Kamila odważyłam się poznawać świat na własną rękę.
Dopiero teraz, kiedy wspólnie podróżujemy mogę śmiało powiedzieć, że zamieniło
się to w moją ogromną prawdziwą pasję.
2. Wasze podróże różnią się od tych proponowanych
przez biura podróży. Wy wolicie spotkać się z tubylcami niż zwiedzać
turystyczne dzielnice. Dlaczego postawiliście akurat na takie rozwiązanie?
Głównym powodem wybrania tego typu wyjazdów, był brak
funduszy. Nie mogliśmy liczyć na zbyt duże wsparcie rodziców. Od kiedy mieliśmy
możliwość, to zaczęliśmy pracować głównie z myślą o wyjazdach. To właśnie przez
to, że nie mieliśmy takiej kwoty, aby jechać z biurem podróży, postanowiliśmy
zwiedzać świat w sposób bardziej oszczędny. Później okazało się, że dzięki temu
mogliśmy ciągle mieć kontakt z lokalną społecznością, byliśmy zapraszani do
domów, słyszeliśmy wiele barwnych opowieści i widzieliśmy rzeczy, które podczas
zorganizowanego wyjazdu nie jest się w stanie dostrzec. To wszystko sprawiło,
że w późniejszym okresie już nawet nie braliśmy pod uwagę wyjazdu z biurem
podróży.
Piękne wspomnienia z Nazaretu. Mężczyzna ze zdjęcia totalnie nie rozmawiał po angielsku, mimo to zabrał nas na stopa i ugościł u siebie w domu |
3. Czy taka samodzielna organizacja wszystkiego od
początku do końca stwarza dużo problemów?
Problemów? Nie. Ale na pewno zabiera dużo czasu. Zawsze
planujemy nasze podróże z dużym zaangażowaniem i dokładnością. Szukamy
wszystkich informacji w internecie – na blogach, grupach, forach, stronach
podróżniczych; kupujemy przewodniki i jeśli mamy taką możliwość, wyciągamy
wszelkie szczegóły od osób, które przed nami odwiedziły dane miejsce. Takie
planowanie sprawia nam dużo frajdy, zbliża nas do siebie i dodatkowo nastraja
na wyjazd. Jednak mimo naszych przygotowań zawsze coś nas zaskoczy :)
4. No właśnie, opowiedzcie więcej o tych niespodziewanych sytuacjach.
Nieprzewidziane sytuacje są zawsze. Jest to nieodłączna część
każdego wyjazdu. Możemy nawet stwierdzić, że na nie czekamy, bo dostarczają
czasem bardzo duży dreszczyk emocji. Spotkać je można jeszcze nie opuszczając
kraju, np. na lotnisku okazuje się, że w naszym bagażu podręcznym znajdują się
rzeczy, które teoretycznie można przewieść, ale według „miłej” pani ze straży
granicznej są one niebezpieczne (mimo zgody jej przełożonego). Za granicą bywa
jeszcze ciekawiej. Hotel, który mamy zarezerwowany i opłacony nie istnieje,
chociaż widnieje na popularnym serwisie booking.com. Granica, która w teorii
jest otwarta również nie istnieje i dzięki temu musimy jechać 500km dookoła. Na
granicy Jordańsko – Izraelskiej okazuje się, że Kamil to imię arabskie i
pogranicznicy muszą poznać całą historię naszej wyprawy, a gdy okazuje się, że
nie mamy hotelu w Izraelu to przez ponad 4 godziny nie chcą nas przepuścić do
swojego kraju. Wypożyczamy kajak, który okazuje się być dziurawy i zaczynamy
tonąć na pełnym oceanie i tylko przypadkiem przepływająca w pobliżu mała łódź
rybacka ratuje nam życie. Jednak najbardziej nieprzewidywalnym, a zarazem
niemiłym momentem, była chwila, gdy zorientowaliśmy się, że skradziono nam
wszystkie dokumenty oraz pieniądze. Nie mieliśmy nic oprócz paszportów. Byliśmy
uwięzieni na wyspie, bo na lotnisku okazało się, że nie mamy jak zapłacić za
tzw. podatek lotniskowy. Nawet policja, która z nami przyjechała na lotnisko
nie mogła nic wskórać. Dopiero przypadkowa osoba z tłumu, po naszych
najgorszych bluźnierstwach w życiu wyłożyła za nas całą sumę. Lecz
nieprzewidziane sytuacje nie oznaczają tylko przykrych zdarzeń. Bardzo często zdarzają się przypadki, gdy
zostajemy zaproszeni do domów na imprezę, czy poczęstunek. Nie raz proponowano
nam nocleg, przygotowywano wykwintne śniadania, obiady, czy kolacje.
Takim śniadaniem ugościła nas przesympatyczna rodzinka z Izraela |
5.
Jaki macie podział obowiązków przed wyprawą i
już na miejscu?
Kamil przeważnie znajduje bilety, kupuje je, drukuje i
skanuje wszystkie dokumenty. Ja w większości wybieram ciekawe miejsca, planuję
trasę, zakupy i to co trzeba zabrać. Kamil dotychczas pomagał mi w upychaniu
rzeczy do plecaka, ale po tym jak kilka z nich zostało uszkodzonych,
zdecydowałam się, że będę to robić sama. Na miejscu nie mamy ścisłego podziału
obowiązków. Raczej wszystko robimy wspólnie, dobrze się przy tym bawiąc :)
Nasze "małe bagaże podręczne". Na szczęście bez problemu przepuścili nas na bramkach |
6. Jakie kraje, miasta udało Wam się już odwiedzić?
Oczywiście zwiedzanie zaczęliśmy od naszego pięknego kraju.
Byliśmy m.in. w Wałczu, Świnoujściu, Toruniu, Krakowie, Warszawie, Wrocławiu,
Zakopanem, Władysławowie, Trójmieście, Malborku, Tczewie, Częstochowie, Górach
Stołowych i w wielu wielu innych, które udało się nam zobaczyć dzięki mobilnej
pracy.
Jeżeli chodzi o zagranicę to myślimy, że łatwiej będzie
wymienić same państwa. Były to: Norwegia, Anglia, Zjednoczone Emiraty Arabskie,
Wietnam, Filipiny, Jordania, Palestyna, Izrael, Egipt, Kenia, Tanzania +
Zanzibar, Niemcy, Holandia, Słowacja, Czechy, Malta, Cypr, Turecka Republika
Cypru Północnego, Rumunia, Węgry, Bułgaria, Szwajcaria oraz Włochy.
Nasze piękne GÓRY! |
7.
Które z nich zaskoczyły Was najmocniej i
dlaczego?
To wszystko zależy o jakie zaskoczenie konkretnie chodzi. Nie
raz byliśmy mega zaskoczeni pod względem pozytywnym jak i negatywnym. Jeżeli
chodzi o Polskę to bardzo pozytywnie zaskoczyły nas Góry Stołowe. Nie
spodziewaliśmy się aż tak pięknych widoków i tak świetnych tras motocyklowych,
mimo że wcześniej oglądaliśmy zdjęcia w internecie. Zresztą zawsze zdjęcia nie
oddają tego co widzi się na miejscu, bez względu gdzie się jedzie. Jeśli zaś
chodzi o zagranicę, to w sumie w każdym z nich zostaliśmy w jakimś stopniu
zaskoczeni. Jednak chyba nic nie przebije naszego szoku w momencie, gdy
zobaczyliśmy zbombardowane budynki w Egipcie. Nie spodziewaliśmy się, że rejon
do którego co roku jedzie mnóstwo turystów, jest aż tak niebezpieczny. Równie
dziwnie było w Tureckiej Republice Cypru Północnego. Znajduje się tam miasto,
które jest otoczone wysokim murem z wieżyczkami wartowniczymi. Jest ono
teoretycznie opuszczone, są ogromne wieżowce w których nie ma żadnych szyb,
wszystko wygląda przerażająco. Mimo, że miejsce wygląda na niezamieszkałe, to
po zmroku widać światła w wielu budynkach. Miejsce to jest owiane tajemnicą od
wielu lat. W internecie można się natknąć na bardzo dużo spekulacji o tym co tam
się działo wcześniej jak i obecnie.
M: Ja dodam, że mnie osobiście najbardziej zaskoczyła
Jordania. To właśnie tam, przy drugim cudzie świata – w Petrze, oświadczył mi
się Kamil. Tam to ja dopiero przeżyłam szok! Dla mnie już na zawsze to miejsce
będzie najpiękniejszym na całej kuli ziemskiej.
ZARĘCZYNY! Petra! |
8. A czy było takie miejsce, które zachwyciło Was
do tego stopnia, że chcielibyście zostać tam na stałe?
Mamy taką zasadę, że nie nigdy nie wracamy w miejsce w którym
już byliśmy (nie dotyczy to Polski). Jest tak wiele miejsc do zobaczenia, że
warto dać każdemu z nich szansę zaprezentowania się. Jednak po przyjeździe z
Filipin stwierdziliśmy, że jest to kraj w którym chyba bylibyśmy w stanie
zamieszkać. Do tej pory żaden inny rejon na świecie nie urzekł nas tak mocno jak
Azja. Może to też zasługa tego, że byliśmy tam w porze suchej. Nie wiemy, czy
tak samo sympatycznie jest tam w okresie huraganów. Raczej nie. Byliśmy w wielu
miejscach na świecie, ale póki co to Polska wydaje się najlepszym miejscem do
osiedlenia się na stałe. Chociaż nie wykluczamy żadnej możliwości. Zobaczymy co
przyniesie nam los.
Jazda miejskim matatu na Filipinach |
9. Mieliście jakieś przygody, które mogły się
skończyć nieciekawie? Opowiedzcie o nich. Musiałeś kiedyś na przykład bronić
Mai przed zalotnikami?
Na dobrą sprawę każda przygoda może zakończyć się
nieciekawie. Nigdy nie wiesz na 100% do czyjego mieszkania wchodzisz, kto
prowadzi samochód do którego właśnie wsiadasz itd. To że osoba wydaje się być
miła nie oznacza, że taka faktycznie jest. Zawsze trzeba zachować świeży umysł,
chociaż mimo tego że wiemy jakie zagrożenia mogą nas spotkać to nie obyło się
bez niebezpiecznych sytuacji. Najgroźniejsza z nich miała miejsce w Egipcie,
kiedy to po zwróceniu uwagi, aby jakiś gościu nie trzymał ryby w torebce
foliowej i nie uderzał nią o wodę (co zresztą wyraźnie jest napisane na dużych
znakach na plaży) zaczął bardzo agresywnie się zachowywać. Pech chciał że
postawili się za nim wszystkie osoby jego wyznania, a nie od dziś wiadomo, że
muzułmanie postawią się za inną osobą swojej wiary bez względu na sytuację.
Zaczęli nas obrzucać piachem, a w pewnym momencie jeden z nich wziął w rękę
dosyć spory głaz. Na szczęście na tej plaży była spora grupka rosyjskich
turystów którzy odgrodzili nas od „nieprzyjaciół”. Żeby nie dolewać oliwy do
ognia i nie rozpętać potężnego konfliktu stwierdziliśmy, że najlepszym
rozwiązaniem będzie powrót do hotelu. Również nieciekawie było w Izraelu, kiedy
to musieliśmy szybko ewakuować się z ulicy ponieważ grupka około 10 żołnierzy
goniła Palestyńczyka, a za nimi biegła grupa 50 muzułmanów. Ta sytuacja na
szczęście tylko wyglądała groźnie, ale skończyło się bez poturbowania nas.
Natura również potrafi nastraszyć. Na Filipinach postanowiliśmy wdrapać się na
aktywny wulkan Mayon. Długo czekaliśmy przy jego podnóżu na dobrą pogodę.
Pewnego dnia spotkaliśmy grupę osób badających ten wulkan i okazało się, że nie
ma żadnej mowy o wejściu na jego szczyt i że mamy jak najszybciej opuścić rejon
zagrożenia. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że wulkan ten wybuchł. Z naturą nie ma
co dyskutować i też trzeba na nią bardzo uważać.
K: Jeżeli chodzi o drugie pytanie to tak. Nie raz przyszło mi
odganiać zalotników. W sumie Maja w większości przypadków sama dawała sobie
radę, ale gdy już nie chciało się jej tłumaczyć, że jest zajęta to po prostu
prosiła mnie o szybkie wytłumaczenie sprawy. W sumie zawsze wystarczyło krótkie
„odwal się” i nie było problemu. Chociaż w Kenii i Tanzanii bywało to bardzo
uciążliwe i czasami nie wytrzymywałem i unosiłem głos.
M: Nieraz słyszałam negocjacje, ile kto jest w stanie dać
wielbłądów, byle bym tylko nie wracała do kraju. Ale to działa w dwie strony,
Kamila też często zatrzymują na ulicy prosząc o wspólne zdjęcie, kobiety pytają
czy zostanie ich mężem. Takie sytuacje są raczej normalne w krajach o kulturze
tak mocno różniącej się od naszej. Wyglądamy przecież zupełnie inaczej, więc
nie dziwię się, że są nas ciekawi, tak jak my ich.
10. A te, które wspominacie z szerokim
uśmiechem na ustach?
K: Najbardziej niewiarygodną przygodą dla mnie było złapanie
stopa w Rumuni. Okazało się, że zatrzymała się dla nas grupa motocyklistów.
Jechali wyjątkowo samochodem, gdyż mieli paczki dla biednych dzieci. Kiedy
dowiedzieli się, że nie mamy żadnego planu na wieczór, zaproponowali nam nocleg
u siebie w domu. Mieszkali jedną wielką ekipą, a w momencie gdy się pojawiliśmy
my, zaczęli się zjeżdżać wszyscy ich znajomi. Zrobili wielką imprezę, postawili
ogromny kawał dziczyzny i pyszny bimberek. Akurat w tym dniu miałem urodziny i
Maja nie mogła darować sobie, aby o tym nie wspomnieć. Ku mojemu zaskoczeniu po
ok 10 min. przyszły kolejne osoby z wielkim tortem, świeczkami i prezentem dla
mnie. Było to niezapomniane uczucie. Później poszliśmy na imprezę do ich klubu
motocyklowego. Do dziś mamy z nimi kontakt. Takich rzeczy się nie zapomina.
Motocykliści poznani w Bukareszcie |
Druga część: kamilbednarekbeletrystyka.blogspot.com/miosc-do-podrozy-cz-2 ;)
Kamil Bednarek
Zapraszam na: fb.com/KamilBednarekBeletrystyka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podyskutujmy w komentarzach!