Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

swieta

1/24/2018

Ludzie z pasją #1 - Miłość do podróży cz. 1



Szanowni Czytelnicy,
zgodnie z tym co napisałem w zapowiedziach na rok 2018 przedstawiam Wam nowy format na mojej stronie. Od czasu do czasu będą się tutaj pojawiały wywiady, a w zasadzie bardziej rozmowy z ludźmi z ciekawą pasją. Przy wyborze pierwszego gościa, a w zasadzie gości, nie miałem najmniejszego problemu. W zasadzie to kiedy tylko pomyślałem o wprowadzeniu takiego cyklu to do głowy przyszła mi ta para. Zatem bez zbędnego przeciągania przedstawiam Wam Kamila i Maję, parę, która uwielbia podróżować.

Cześć wszystkim. Na wstępie chcielibyśmy bardzo podziękować za zaproszenie. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że nasza pasja mogłaby kogoś tak bardzo zainteresować. Mamy nadzieję, że nie będziemy za bardzo przynudzać i chociaż część z Was wytrwa z nami do końca (śmiech).

1. To, że jesteście parą Czytelnicy już wiedzą, wiedzą też, że jesteście podróżnikami, ale myślę, że chcieliby się dowiedzieć co było pierwsze. Połączyły Was podróże czy już będąc razem wpadliście na pomysł poznawania świata? Skąd się wzięła taka pasja?

K: Poznaliśmy się dość dawno temu, bo na początku liceum. Ja kocham podróże od dzieciństwa. Zaczęło się od krótkich wypadów nad morze i w góry z rodzicami i dziadkami. Jednak prawdziwego bakcyla złapałem w sumie przez przypadek. W gimnazjum musiałem szybko wrócić do domu, bo nadchodziła godzina o której już musiałem być w domu (młodsi czytelnicy mogą tego nie zrozumieć). Nie było już żadnego autobusu, więc postanowiłem złapać stopa. Tym sposobem przez krótką przejażdżkę po Łodzi, pokochałem ten rodzaj przemieszczania się. Później poznałem Maję i po kilku namowach wyruszyliśmy w pierwszą trasę autostopem do Zakopanego. Pech chciał, że wybraliśmy się tam w ferie zimowe i Maja początkowo niechętnie czekała na „okazję”. W drodze powrotnej było już dużo lepiej (może dlatego, że temperatura nie była na minusie). Na szczęście Maje musiałem namawiać tylko na jazdę stopem. Sama chęć wyjazdu była silniejsza od niej. Po naszej pierwszej randce wiedzieliśmy, że mamy takie same pasje. Jedną z nich są właśnie podróże. Od dziecka byłem też fanem W. Cejrowskiego, M. Wojciechowskiej, czy B. Pawlikowskiej. Ich programy podróżnicze mogłem oglądać godzinami i zawsze mówiłem, że muszę odwiedzić te miejsca i poznać wszystkie kultury świata.

M: U mnie wyglądało to podobnie. Od dziecka uwielbiałam wyjazdy, poznawanie nowych miejsc, słuchanie ciekawych informacji na temat nieznanych mi zakątków Polski i świata. Kiedy byłam dzieckiem takie atrakcje serwowali mi rodzice dzięki koloniom, zielonym szkołom, wycieczkom i książkom. Dzięki temu, że poznałam Kamila odważyłam się poznawać świat na własną rękę. Dopiero teraz, kiedy wspólnie podróżujemy mogę śmiało powiedzieć, że zamieniło się to w moją ogromną prawdziwą pasję.


2. Wasze podróże różnią się od tych proponowanych przez biura podróży. Wy wolicie spotkać się z tubylcami niż zwiedzać turystyczne dzielnice. Dlaczego postawiliście akurat na takie rozwiązanie?

Głównym powodem wybrania tego typu wyjazdów, był brak funduszy. Nie mogliśmy liczyć na zbyt duże wsparcie rodziców. Od kiedy mieliśmy możliwość, to zaczęliśmy pracować głównie z myślą o wyjazdach. To właśnie przez to, że nie mieliśmy takiej kwoty, aby jechać z biurem podróży, postanowiliśmy zwiedzać świat w sposób bardziej oszczędny. Później okazało się, że dzięki temu mogliśmy ciągle mieć kontakt z lokalną społecznością, byliśmy zapraszani do domów, słyszeliśmy wiele barwnych opowieści i widzieliśmy rzeczy, które podczas zorganizowanego wyjazdu nie jest się w stanie dostrzec. To wszystko sprawiło, że w późniejszym okresie już nawet nie braliśmy pod uwagę wyjazdu z biurem podróży.

Piękne wspomnienia z Nazaretu. Mężczyzna ze zdjęcia totalnie nie rozmawiał po angielsku, mimo to zabrał nas na stopa i ugościł u siebie w domu
3. Czy taka samodzielna organizacja wszystkiego od początku do końca stwarza dużo problemów?

Problemów? Nie. Ale na pewno zabiera dużo czasu. Zawsze planujemy nasze podróże z dużym zaangażowaniem i dokładnością. Szukamy wszystkich informacji w internecie – na blogach, grupach, forach, stronach podróżniczych; kupujemy przewodniki i jeśli mamy taką możliwość, wyciągamy wszelkie szczegóły od osób, które przed nami odwiedziły dane miejsce. Takie planowanie sprawia nam dużo frajdy, zbliża nas do siebie i dodatkowo nastraja na wyjazd. Jednak mimo naszych przygotowań zawsze coś nas zaskoczy :)

4. No właśnie, opowiedzcie więcej o tych niespodziewanych sytuacjach.

Nieprzewidziane sytuacje są zawsze. Jest to nieodłączna część każdego wyjazdu. Możemy nawet stwierdzić, że na nie czekamy, bo dostarczają czasem bardzo duży dreszczyk emocji. Spotkać je można jeszcze nie opuszczając kraju, np. na lotnisku okazuje się, że w naszym bagażu podręcznym znajdują się rzeczy, które teoretycznie można przewieść, ale według „miłej” pani ze straży granicznej są one niebezpieczne (mimo zgody jej przełożonego). Za granicą bywa jeszcze ciekawiej. Hotel, który mamy zarezerwowany i opłacony nie istnieje, chociaż widnieje na popularnym serwisie booking.com. Granica, która w teorii jest otwarta również nie istnieje i dzięki temu musimy jechać 500km dookoła. Na granicy Jordańsko – Izraelskiej okazuje się, że Kamil to imię arabskie i pogranicznicy muszą poznać całą historię naszej wyprawy, a gdy okazuje się, że nie mamy hotelu w Izraelu to przez ponad 4 godziny nie chcą nas przepuścić do swojego kraju. Wypożyczamy kajak, który okazuje się być dziurawy i zaczynamy tonąć na pełnym oceanie i tylko przypadkiem przepływająca w pobliżu mała łódź rybacka ratuje nam życie. Jednak najbardziej nieprzewidywalnym, a zarazem niemiłym momentem, była chwila, gdy zorientowaliśmy się, że skradziono nam wszystkie dokumenty oraz pieniądze. Nie mieliśmy nic oprócz paszportów. Byliśmy uwięzieni na wyspie, bo na lotnisku okazało się, że nie mamy jak zapłacić za tzw. podatek lotniskowy. Nawet policja, która z nami przyjechała na lotnisko nie mogła nic wskórać. Dopiero przypadkowa osoba z tłumu, po naszych najgorszych bluźnierstwach w życiu wyłożyła za nas całą sumę. Lecz nieprzewidziane sytuacje nie oznaczają tylko przykrych zdarzeń.  Bardzo często zdarzają się przypadki, gdy zostajemy zaproszeni do domów na imprezę, czy poczęstunek. Nie raz proponowano nam nocleg, przygotowywano wykwintne śniadania, obiady, czy kolacje.

Takim śniadaniem ugościła nas przesympatyczna rodzinka z Izraela
5.  Jaki macie podział obowiązków przed wyprawą i już na miejscu?

Kamil przeważnie znajduje bilety, kupuje je, drukuje i skanuje wszystkie dokumenty. Ja w większości wybieram ciekawe miejsca, planuję trasę, zakupy i to co trzeba zabrać. Kamil dotychczas pomagał mi w upychaniu rzeczy do plecaka, ale po tym jak kilka z nich zostało uszkodzonych, zdecydowałam się, że będę to robić sama. Na miejscu nie mamy ścisłego podziału obowiązków. Raczej wszystko robimy wspólnie, dobrze się przy tym bawiąc :)

Nasze "małe bagaże podręczne". Na szczęście bez problemu przepuścili nas na bramkach
6. Jakie kraje, miasta udało Wam się już odwiedzić?

Oczywiście zwiedzanie zaczęliśmy od naszego pięknego kraju. Byliśmy m.in. w Wałczu, Świnoujściu, Toruniu, Krakowie, Warszawie, Wrocławiu, Zakopanem, Władysławowie, Trójmieście, Malborku, Tczewie, Częstochowie, Górach Stołowych i w wielu wielu innych, które udało się nam zobaczyć dzięki mobilnej pracy.

Jeżeli chodzi o zagranicę to myślimy, że łatwiej będzie wymienić same państwa. Były to: Norwegia, Anglia, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Wietnam, Filipiny, Jordania, Palestyna, Izrael, Egipt, Kenia, Tanzania + Zanzibar, Niemcy, Holandia, Słowacja, Czechy, Malta, Cypr, Turecka Republika Cypru Północnego, Rumunia, Węgry, Bułgaria, Szwajcaria oraz Włochy.

Nasze piękne GÓRY!
7. Które z nich zaskoczyły Was najmocniej i dlaczego?

To wszystko zależy o jakie zaskoczenie konkretnie chodzi. Nie raz byliśmy mega zaskoczeni pod względem pozytywnym jak i negatywnym. Jeżeli chodzi o Polskę to bardzo pozytywnie zaskoczyły nas Góry Stołowe. Nie spodziewaliśmy się aż tak pięknych widoków i tak świetnych tras motocyklowych, mimo że wcześniej oglądaliśmy zdjęcia w internecie. Zresztą zawsze zdjęcia nie oddają tego co widzi się na miejscu, bez względu gdzie się jedzie. Jeśli zaś chodzi o zagranicę, to w sumie w każdym z nich zostaliśmy w jakimś stopniu zaskoczeni. Jednak chyba nic nie przebije naszego szoku w momencie, gdy zobaczyliśmy zbombardowane budynki w Egipcie. Nie spodziewaliśmy się, że rejon do którego co roku jedzie mnóstwo turystów, jest aż tak niebezpieczny. Równie dziwnie było w Tureckiej Republice Cypru Północnego. Znajduje się tam miasto, które jest otoczone wysokim murem z wieżyczkami wartowniczymi. Jest ono teoretycznie opuszczone, są ogromne wieżowce w których nie ma żadnych szyb, wszystko wygląda przerażająco. Mimo, że miejsce wygląda na niezamieszkałe, to po zmroku widać światła w wielu budynkach. Miejsce to jest owiane tajemnicą od wielu lat. W internecie można się natknąć na bardzo dużo spekulacji o tym co tam się działo wcześniej jak i obecnie.

M: Ja dodam, że mnie osobiście najbardziej zaskoczyła Jordania. To właśnie tam, przy drugim cudzie świata – w Petrze, oświadczył mi się Kamil. Tam to ja dopiero przeżyłam szok! Dla mnie już na zawsze to miejsce będzie najpiękniejszym na całej kuli ziemskiej.

ZARĘCZYNY! Petra!
8. A czy było takie miejsce, które zachwyciło Was do tego stopnia, że chcielibyście zostać tam na stałe?

Mamy taką zasadę, że nie nigdy nie wracamy w miejsce w którym już byliśmy (nie dotyczy to Polski). Jest tak wiele miejsc do zobaczenia, że warto dać każdemu z nich szansę zaprezentowania się. Jednak po przyjeździe z Filipin stwierdziliśmy, że jest to kraj w którym chyba bylibyśmy w stanie zamieszkać. Do tej pory żaden inny rejon na świecie nie urzekł nas tak mocno jak Azja. Może to też zasługa tego, że byliśmy tam w porze suchej. Nie wiemy, czy tak samo sympatycznie jest tam w okresie huraganów. Raczej nie. Byliśmy w wielu miejscach na świecie, ale póki co to Polska wydaje się najlepszym miejscem do osiedlenia się na stałe. Chociaż nie wykluczamy żadnej możliwości. Zobaczymy co przyniesie nam los.

Jazda miejskim matatu na Filipinach
9. Mieliście jakieś przygody, które mogły się skończyć nieciekawie? Opowiedzcie o nich. Musiałeś kiedyś na przykład bronić Mai przed zalotnikami?

Na dobrą sprawę każda przygoda może zakończyć się nieciekawie. Nigdy nie wiesz na 100% do czyjego mieszkania wchodzisz, kto prowadzi samochód do którego właśnie wsiadasz itd. To że osoba wydaje się być miła nie oznacza, że taka faktycznie jest. Zawsze trzeba zachować świeży umysł, chociaż mimo tego że wiemy jakie zagrożenia mogą nas spotkać to nie obyło się bez niebezpiecznych sytuacji. Najgroźniejsza z nich miała miejsce w Egipcie, kiedy to po zwróceniu uwagi, aby jakiś gościu nie trzymał ryby w torebce foliowej i nie uderzał nią o wodę (co zresztą wyraźnie jest napisane na dużych znakach na plaży) zaczął bardzo agresywnie się zachowywać. Pech chciał że postawili się za nim wszystkie osoby jego wyznania, a nie od dziś wiadomo, że muzułmanie postawią się za inną osobą swojej wiary bez względu na sytuację. Zaczęli nas obrzucać piachem, a w pewnym momencie jeden z nich wziął w rękę dosyć spory głaz. Na szczęście na tej plaży była spora grupka rosyjskich turystów którzy odgrodzili nas od „nieprzyjaciół”. Żeby nie dolewać oliwy do ognia i nie rozpętać potężnego konfliktu stwierdziliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie powrót do hotelu. Również nieciekawie było w Izraelu, kiedy to musieliśmy szybko ewakuować się z ulicy ponieważ grupka około 10 żołnierzy goniła Palestyńczyka, a za nimi biegła grupa 50 muzułmanów. Ta sytuacja na szczęście tylko wyglądała groźnie, ale skończyło się bez poturbowania nas. Natura również potrafi nastraszyć. Na Filipinach postanowiliśmy wdrapać się na aktywny wulkan Mayon. Długo czekaliśmy przy jego podnóżu na dobrą pogodę. Pewnego dnia spotkaliśmy grupę osób badających ten wulkan i okazało się, że nie ma żadnej mowy o wejściu na jego szczyt i że mamy jak najszybciej opuścić rejon zagrożenia. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że wulkan ten wybuchł. Z naturą nie ma co dyskutować i też trzeba na nią bardzo uważać.

K: Jeżeli chodzi o drugie pytanie to tak. Nie raz przyszło mi odganiać zalotników. W sumie Maja w większości przypadków sama dawała sobie radę, ale gdy już nie chciało się jej tłumaczyć, że jest zajęta to po prostu prosiła mnie o szybkie wytłumaczenie sprawy. W sumie zawsze wystarczyło krótkie „odwal się” i nie było problemu. Chociaż w Kenii i Tanzanii bywało to bardzo uciążliwe i czasami nie wytrzymywałem i unosiłem głos.

M: Nieraz słyszałam negocjacje, ile kto jest w stanie dać wielbłądów, byle bym tylko nie wracała do kraju. Ale to działa w dwie strony, Kamila też często zatrzymują na ulicy prosząc o wspólne zdjęcie, kobiety pytają czy zostanie ich mężem. Takie sytuacje są raczej normalne w krajach o kulturze tak mocno różniącej się od naszej. Wyglądamy przecież zupełnie inaczej, więc nie dziwię się, że są nas ciekawi, tak jak my ich.

10. A te, które wspominacie z szerokim uśmiechem  na ustach?

K: Najbardziej niewiarygodną przygodą dla mnie było złapanie stopa w Rumuni. Okazało się, że zatrzymała się dla nas grupa motocyklistów. Jechali wyjątkowo samochodem, gdyż mieli paczki dla biednych dzieci. Kiedy dowiedzieli się, że nie mamy żadnego planu na wieczór, zaproponowali nam nocleg u siebie w domu. Mieszkali jedną wielką ekipą, a w momencie gdy się pojawiliśmy my, zaczęli się zjeżdżać wszyscy ich znajomi. Zrobili wielką imprezę, postawili ogromny kawał dziczyzny i pyszny bimberek. Akurat w tym dniu miałem urodziny i Maja nie mogła darować sobie, aby o tym nie wspomnieć. Ku mojemu zaskoczeniu po ok 10 min. przyszły kolejne osoby z wielkim tortem, świeczkami i prezentem dla mnie. Było to niezapomniane uczucie. Później poszliśmy na imprezę do ich klubu motocyklowego. Do dziś mamy z nimi kontakt. Takich rzeczy się nie zapomina.  
Motocykliści poznani w Bukareszcie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podyskutujmy w komentarzach!