Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

swieta

8/07/2014

Relacja z wyjazdu do Krakowa - Dzień 1.

Kiedyś obiecałem Wam mini-relację z moich wakacji, trochę trwało zanim znalazłem czas by usiąść i opisać wszystko tak jak należy, ale wreszcie jest. Zapraszam do czytania i oglądania, bo pokusiłem się o mini - fotorelację :)

Dzień 1. - 24.07 - Wyjazd i deszcz

Wstałem o 4.00 żeby być u dziewczyny o 5.20 tak jak się umówiliśmy. Jak się pewnie domyślacie o tej porze łatwo nie jest. Zrobiłem wszystko co rano trzeba zrobić i wrzuciłem do samochodu wielką torbę. Dojechałem na miejsce bez problemów, mimo że padało. Przesiedliśmy się później do pociągu na stacji w Zgierzu. Pociąg podjechał punktualnie, był to całkiem nieźle utrzymany tabor PKP InterCity o rozkosznej nazwie "TLK Korsarz". Lubię pirackie klimaty, więc nazwa od razu mi się spodobała. Na początku przedział mieliśmy prawie pusty, siedział z nami starszy pan, który przysypiał. Fajnie - pomyślałem - mogłoby tak być do końca. I jak zawsze w takich chwilach, zaraz po takiej myśli, otworzyły się drzwi przedziału i wparowały do niego dwie dziewczyny. Facet wysiadł, ale one były znacznie bardziej upierdliwymi towarzyszkami podróży. Jechały do Krakowa z Piotrkowa Trybunalskiego tylko po to żeby pójść na imprezę do klubu! Włączyły jakieś techno, niby na słuchawkach, ale tak głośno, że nic to nie zmieniało, i gadały o takich pierdołach, że miałem ochotę sprawdzić czy wychylanie się przez okno rzeczywiście jest niebezpieczne. Ale mniejsza z tym. Dotarliśmy do Krakowa. Dworzec Kraków Główny jest naprawdę ładny, a najlepszym pomysłem było stworzenie zaraz obok dworca galerii handlowej. Autobus, którym mieliśmy dojechać do domku, w którym mieliśmy nocleg (Dom na Brogach - http://www.domnabrogach.krakow.pl/index.php - polecam) odjeżdżał zaraz spod Dworca/Galerii. Dojechaliśmy na miejsce, zostawiliśmy torby w pokojach i ruszyliśmy na Rynek. Gospodarz wytłumaczył mi (bardzo obszernie, sięgnął nawet Wadowic) jak się dostać do jakiej atrakcji turystycznej, więc nie było problemu z odnalezieniem się w mieście. Kierowaliśmy się na punkt orientacyjny zwany przez nas "Jagiełłą na koniu".

Dalej szliśmy, według wskazówek gospodarza, tam gdzie się patrzy koń. Dotarliśmy do Barbakanu i bramy Floriańskiej.

Pokręciliśmy się potem po Rynku, ale że cały czas padało to za długo to nie trwało. Udaliśmy się na obiad do Koko (ul. Gołębia 8, blisko Rynku, super jedzenie za niewielką cenę, też polecam). Zestawy obiadowe zupa + drugie + surówka za mniej niż 15zł. Po obiedzie chcieliśmy sobie pospacerować, ale pogoda w Krakowie miała inne plany i zaczęło lać. Nie była to zwykła mżawka tak jak od rana, nie, nic z tych rzeczy. To była ulewa. Stanęliśmy pod jakimś podcieniem żeby ją przeczekać, ale nie udało się, więc wróciliśmy do naszego domku. Przestało padać niedługo potem jak do niego dotarliśmy (wiedziałem, że tak będzie). Wieczorem miało być romantycznie i wybraliśmy się na spacer nad Wisłą żeby zobaczyć podświetlony Wawel.
Ładnie wygląda trzeba przyznać, ale to nie były jedyne atrakcje jakie nas spotkały wieczorem na Krakowskim Rynku. Obowiązkowym punktem takiego spaceru (i w tym wypadku kolacją) musiały być lody i oczywiście najlepszymi lodami na świecie są świderki.
 Nie padało (przez chwilę), więc mogliśmy zrobić więcej zdjęć i oprócz fotografowania samych siebie (nie tylko selfie!) trafiliśmy jeszcze na takie dziwo:
Zastanawiałem się cały wyjazd i jeszcze kilka dni po przyjeździe do domu co to do jasnej ciasnej może być. Wreszcie wpadłem na pomysł, że na takim słupie ogłoszeniowym przyozdobionym najdziwniejszą owcą jaką kiedykolwiek widziałem mogą afiszować się twórcy występujący w Piwnicy pod Baranami. W sumie logiczne, ale nie wiem czy prawdziwe. Jeśli wiecie to możecie mnie poprawić.



Pierwszy dzień wizyty w Krakowie zakończyliśmy długim spacerem nad Wisłą w deszczu (romantyczniej się już nie dało!) i powrotem w okolice domu tramwajem. Oczywiście nie wszystko było takie piękne, bo czekając na tramwaj mieliśmy przyjemność poznać krakowskiego menela. Super przeżycie. Chciał drobne na fajki.


Historie z dnia drugiego dostaniecie wkrótce, póki co czytajcie, oglądajcie i może komentujcie (jeśli chcecie oczywiście), bo jeśli nie będziecie chcieli to zadzwoni do Was ten dres - pisarz i Was przekona!

Pozdrawiam,
Kamil Bednarek
https://www.facebook.com/Przywrocony
http://www.goneta.net/przywrocony-swit-zmierzchu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podyskutujmy w komentarzach!