Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

swieta

8/09/2014

Relacja z wyjazdu do Krakowa - Dzień 2.

Zapraszam na relację z drugiego dnia wyjazdu do stolicy małopolski.

Dzień 2. - 25.07 - Zwiedzamy!

Drugiego dnia pogoda znacząco się poprawiła i dlatego ruszyliśmy zwiedzać. Zanim jednak wyszliśmy z naszego hostelu musieliśmy poczekać aż nasi sąsiedzi zwolnią łazienkę, ale więcej o nich i o łazience wkrótce.

Wracając do zwiedzania. Oczywiście poszliśmy najpierw na Rynek. Tam mieliśmy przyjemność kupić pocztówki od kobiety, który jeszcze kilkaset lat temu za sam wygląd i zachowanie zostałaby spalona na stosie. Była tak dziwna, że po odejściu od jej kramiku miałem ciarki na plecach. Zaraz potem udaliśmy się do Wieży Ratuszowej:
To ustrojstwo ma mnóstwo wysokich i bardzo niewygodnych schodów. Niski korytarzyk nie ułatwia wspinania się po nich. W sumie fajne przeżycie, ale jak ktoś ma słabsze nogi to lepiej to zostawić na ostatni dzień wycieczki.

Po karkołomnym zejściu po schodach postanowiliśmy zwiedzić kościoły. Weszliśmy do kaplicy obok Kościoła Mariackiego. Kościół jak kościół, nie ma się co nad nim rozwlekać, ale jedna rzeczy była w nim wyjątkowo ciekawa. Przy wejściu dostawało się odtwarzacz mp3 z nagranym opisem tego miejsca. Fajne rozwiązanie.

Kościół Mariacki nie urwał siedzenia. Ja wiem, że to wielki zabytek i w ogóle, ale nie mój klimat. Ołtarz Wita Stwosza jest przytłaczający i w sumie ładny, ale tak jak mówiłem, nie mój klimat.

Potem doszliśmy do końca Traktu Królewskiego i zmieniliśmy go na Szlak Zabytków Żydowskich.Cały Kazimierz, jako dzielnica, jest bardzo ładny i urokliwy. Warto wybrać się na taki dłuższy spacer, ale trzeba uważać, bo łatwo się tam pogubić (co nam się kilka razy udało). Weszliśmy do Starej Synagogi, gdzie oczywiście musiałem założyć jarmułkę (tę śmieszną żydowską czapeczkę). Wewnątrz wygląda ona tak:
Ale wspominam o niej nie tylko dlatego, że jest ładnym zabytkiem. Kilkanaście metrów obok niej, po drugiej stronie na ulicy Szerokiej znajduje się pyszne jedzonko. Nie pamiętam dokładnego adresu, ale poznacie na pewno. Na czarnym szyldzie widać napis w stylu "Kuchnia Polska". Szefową jest tam pani w bardzo średnim wieku i jedzenie jest fantastyczne i niedrogie. Jadłem tam tak super żeberka, że byłbym w stanie pojechać do Krakowa jeszcze raz tylko na obiad. W dodatku mają tam cudowne pierogi z owocami. Jedliśmy z malinami i z czystym sercem polecam.

Wracając do zwiedzania to na Szlaku Zabytków Żydowskich spotkaliśmy oczywiście pełno synagog, ale oprócz tego są urokliwe uliczki, jak na przykład ta:

Przyznacie, że wygląda trochę jak Toskania. Naprawdę przy pięknej pogodzie warto zwiedzić te uliczki. Jest tam sporo kawiarni, których wystrój przyciąga spojrzenia. 

Obok muzeum, które znajduje się niedaleko Kazimierzowskiego Rynku naszym oczom ukazał się fantastyczny mural. Murale zawsze mi się podobały, obok kilku łódzkich przejeżdżam w drodze na uczelnie, więc ten od razu przykuł moją uwagę.
Było wybitnie gorąco tego dnia, więc wstąpiliśmy na herbatkę do Chader Cafe przy ul. Józefa 36. Świetne miejsce. Klimat Bliskiego Wschodu, klimatyczna muzyka, bardzo dobra herbata i kawa (i wi-fi darmowe!!). W środku również bardzo ładnie i w miarę romantycznie.
No i oprócz cudownej herbaty po marokańsku (w małym czajniczku z miętą i w szklankach również liście mięty) zamówiliśmy baklavę. No bo w żydowskiej dzielnicy wypada zjeść coś żydowskiego. Okazało się, że takie małe ciasteczko o wymiarach mniej więcej 3x3x3 cm miało w sobie tyle cukru, że aż się z niego wylewało. W życiu nie jadłem nic słodszego. Ale lokal polecam z czystym sumieniem, byliśmy tam później drugi raz :)
Na Rynku znaleźliśmy super szyldy z minionych lat. Pasowały tam idealnie i bardzo mi się spodobało, że nowi właściciele czy najemcy lokali nie mogą/ nie chcą ich zmienić.

Naszą wycieczkę po Szlaku Zabytków Żydowskich zakończyła wizyta na cmentarzu i tam również musiałem założyć jarmułkę.
Wieczorem przeszliśmy się na Wawel i spacer po nabrzeżu Wisły. Naprawdę w okolicach zachodu słońca jest tam jeszcze przyjemniej.
I teraz dalszy ciąg historii z łazienką. Wiem, że na to czekaliście. Wróciliśmy do domu z tego spaceru i pierwsze co chcieliśmy zrobić to się umyć. Niestety łazienka była zajęta. Trudno, poczekamy. Jednak nasi sąsiedzi nie uznali, że powinni się pospieszyć. Oprócz tego, że rano zajmowali ją dobrze ponad godzinę (dwie osoby), to jeszcze wieczorem musieli się dobrze doczyścić co też zajęło im dużo czasu. Pojawiły się nawet żarty z tego zajmowania łazienki i istnieje szansa, że oni je usłyszeli. Zawsze jak wracaliśmy to już na korytarzu ogarniał nas śmiech z tego zajmowania łazienki, a gdy tylko zobaczyliśmy zapalone światło to ataki śmiechu były wyraźnie słyszane. Ciekawe co oni sobie myśleli?

No mniejsza z tym. Dzień drugi dobiegł końca. Czytajcie i komentujcie jeśli nie chcecie podpaść temu panu:
Pozdrawiam Was gorąco i do zobaczenia w relacji z trzeciego dnia, która pojawi się już wkrótce!

Nie zapomnijcie o możliwości zakupu mojej książki: http://www.goneta.net/przywrocony-swit-zmierzchu
I bądźcie na bieżąco śledząc ten profil na Facebooku: https://www.facebook.com/Przywrocony

Kamil Bednarek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podyskutujmy w komentarzach!