"Artyści są dziwni"
Najpierw kilka słów wstępu co do tekstu, który zaraz przelecicie wzrokiem. Nadszedł moment, który nigdy miał nie nadejść. Zakładając tę stronę przekonywałem siebie, że to nigdy nie nastąpi, ale jednak muszę się złamać. Nie cieszcie się za wcześnie, nie zamykam strony. Będą natomiast pojawiały się tutaj wpisy bardziej pasujące do słowa „blog”. Miało takich nie być, ale niestety jestem zbyt mało towarzyski żeby bywać na różnych kulturalnych wydarzeniach co tydzień czy dwa żeby Wam je opisać i też nie chcę wstawiać co tydzień nowego opowiadania (nie chcę albo nie mogę, albo mi się nie chce ich pisać - wybierzcie sobie odpowiedź sami). Dlatego też będą się tutaj pojawiały różne dziwne wpisy od takiego jak dzisiaj, do którego zaraz przejdę, po coś w rodzaju recenzji. Oczywiście opowiadania też będą, ale z tym czasami bywają problemy. Będę tworzył te wpisy żebyście mieli co czytać w długie jesienne wieczory (bo oczywiście przeczytaliście już pierwszą część „Przywróconego” i teraz Wam się nudzi, jeśli nie przeczytaliście to na co jeszcze czekacie? goneta.net/Przywrócony). Przejdźmy jednak do dzisiejszego tematu.
Od dawna ludzie polecali mi
serial „Californication”, a zwłaszcza kiedy dowiadywali się, że ja próbuję się
bawić w pisarza. Mówili, że to serial o pisarzu, że będę się dobrze bawił, że
warto obejrzeć. Ja to wszystko wiedziałem, ale nie miałem czasu na taki serial.
W tym tekście będę się do niego odnosił, ale nie będzie to żadna forma
recenzji. Po prostu zauważyłem kilka kwestii, które warto poruszyć i o których
chciałbym napisać, ale jakoś nie było okazji. Potrzebowałem mobilizacji i „Californication”
taką mobilizację mi dało i wyzwoliło te myśli.
Zacznijmy od tego, że każdy
twórca (podejrzewam, że nie tylko pisarz) miewa problemy by wydobyć z siebie
chęć do pracy. Hank Moody (główny bohater) również ma z tym problem. Co prawda
bardzo przerysowany, ale tak właśnie powinno być w serialach tego typu. Wiem
jak to jest kiedy ma się w głowie mnóstwo pomysłów. Niemal widzi się całe
strony tekstu ułożonego tak jak trzeba, a mimo to nie chce się tego zapisać.
Jakaś niewidzialna siła powstrzymuje człowieka przed przelaniem tego na papier.
To może trwać kilka dni, a może i lata, jak w przypadku Moody’ego. Brakuje
jakiegoś impulsu, który by pobudził do pisania. Miałem tak kiedy czekałem aż
moja książka zostanie wydana. To oczekiwanie wybijało mnie z nastroju do
pisania. Nie mogłem, zwyczajnie nie mogłem, ale kiedy już wszystko było
wiadomo, wszystko zaczęło iść ku dobremu momentalnie chwyciłem za pióro. Takie
przestoje są chyba normalne i wydaje mi się, że potrzebne. Kiedy zbyt dużo i
szybko się pisze człowiek zaczyna odczuwać to fizycznie. Bóle głowy, problemy
ze snem, apatia, rozdrażnienie i wiele innych rzeczy potrafi się pojawić gdy za
dużo się tworzy. Trzeba dozować sobie tę przyjemność, zwłaszcza kiedy tak
bardzo wsiąka się w opisywany świat.
Drugą sprawą jest to, że artyści
są dziwni. Nie ma co się sprzeczać. Każdy, kto tworzy jakąś tam sztukę ma coś
nie tak z głową. W jak najbardziej pozytywnym sensie, ale patrząc przez pryzmat
reszty społeczeństwa, jest dziwny. W grę wchodzą najróżniejsze kwestie. Od
nawyków, które nikomu nie przeszkadzają, po nałogi. Hank pije, pali, ćpa i
bzyka wszystko co się rusza. Jest nietowarzyski, uważa, że ludzie są głupi (i ma
rację). Cały problem postrzegania takiego artysty bierze się z tego, że
zwyczajni ludzie nie mają takiej wrażliwości. Czytelnicy moich tekstów nie mogą
uwierzyć w to, że ja to wymyślam zupełnie na trzeźwo (czasem sam w to nie
wierzę). Panuje taki pogląd, że pisarze się wspomagają w tworzeniu. Może tak
jest, nie znam ich zbyt wielu, więc nie jestem w stanie stwierdzić jak to
wygląda w większości. Natomiast wiem, że używki czasami nie mają nakręcać
artysty do tworzenia, a wręcz przeciwnie, mają blokować, nazwijmy to, wizje,
które go nękają. Kiedy cały czas myśli się o fabule, bohaterach, miejscach
akcji, o kolejnych pomysłach, można się chcieć wyłączyć. Niestety używki to
najbliższa i najłatwiejsza droga do tego. Osobiście nie popieram, ale żaden ze
mnie autorytet w tej dziedzinie.
Trzecią sprawą i prawdopodobnie ostatnią
(bo serial zacząłem wczoraj i jeszcze jestem w pierwszym sezonie) będą problemy
z kobietami. To wynika z tego samego, z czego wynikają problemy z częścią
społeczeństwa. Artysta nie traktuje kobiety jak idioty (no przynajmniej nie
każdej), ale rzadko ma szczęście spotkać taką, która wytrzyma jego zachowanie.
Kobiety zazwyczaj lubią spotykać się z ludźmi, a pisarze nie do końca.
Oczywiście czasem dadzą się wyciągnąć gdzieś (zwłaszcza jeśli im na danej
kobiecie zależy), ale istnieje nieduża szansa, że będą się tam dobrze bawić.
Nawet spotkania w gronie innych artystów nie są mile widziane. Ciężko jest też
spotkać kobietę, która wytrzyma dziwne zachowania, nawyki, zmiany nastrojów u
faceta. Przecież od nagłych zmian nastrojów są kobiety, czyż nie? A tymczasem
to pisarz potrafi rano chodzić jak struty, a wieczorem niemal tańczyć i
śpiewać. To pisarz potrafi nie odchodzić od biurka przez kilka godzin i nawet
nie zauważyć, że jego pani gdzieś sobie w tym czasie poszła. Jeśli kobieta lubi
porządek, a pisarz podczas pracy rozrzuca kartki, odstawia gdziekolwiek puste
kubki, gasi pety na poręczy fotela czy robi cokolwiek innego, to dziewczyna
będzie się wściekać i na dłuższą metę to nie będzie miało sensu, bo on nie
zmieni sposobu pracy. To nie jest coś co można zmienić. Każdy artysta musi mieć
odpowiednie warunki żeby cokolwiek mu się udało, bez nich nie da rady stworzyć
nic. I ostatnia kwestia, czyli to, że artysta czasem jest jak dziecko. Potrafi
się zgubić idąc na randkę, potrafi zapomnieć, że trzeba poprosić kelnera o
rachunek, potrafi ochlapać kobietę wodą z parasola, próbując osłonić ją przed
deszczem. To też może przeszkadzać, ale mogę napisać jedno, ale bardzo ważne
zdanie. Jeśli mu zależy na dziewczynie to będzie się starał i zrobi wszystko
(czasem może trochę nieudolnie, dziwnie, inaczej niż powinien, inaczej niż inni)
żeby ona była szczęśliwa. Beż wahania zrobi wszystko czego ona będzie chciała
(no może nie w dniach, w których ma wenę twórczą). Będzie doceniał to, że ona z
nim jest, że wytrzymuje te jego fanaberie, że wspiera, że nie przeszkadza, że
wie kiedy nic nie mówić, a kiedy mówić bardzo dużo, że nie namawia go do
rozmów, jeśli nie ma na to ochoty, że pozwala mu znikać na godziny w
przepastnym świecie własnej wyobraźni. On to wszystko doceni i odpłaci danej
kobiecie najlepiej jak tylko będzie umiał.
Przykład Hanka Moody’ego nie jest
być może najlepszy, ale dlatego, że jest przerysowany. Jeśli jesteście fanami
literatury czy sztuki w ogóle to przyjrzyjcie się pracom artystów. Poczytajcie
ich książki, obejrzyjcie obrazy, przeczytajcie wiersze i pomyślcie, że to co
widzicie i wiele, wiele więcej siedzi cały czas w ich głowach i muszą sobie z tym
radzić żeby nie zwariować. Dlatego nie miejcie im za złe jeśli czasem zrobią
coś dziwnego, coś nie tak. Choć sam nie uważam się za pisarza (ludzie dla mnie
ważni mówią mi, że nim jestem, ale jakoś nie mogę się przemóc), to myślę, że
wiele dziwnych zachowań Hanka Moody’ego i innych artystów można bez problemu
znaleźć i u mnie. Nie wiem czy to powód do niepokoju, ale dzięki temu mogliście
przeczytać ten tekst i wszystko inne, co stworzyłem.
Pozdrawiam,
Kamil Bednarek
Kamil Bednarek
Czytajcie
„Przywróconego”!
Drogi Autorze! Dziwność czasami jest potrzebna, tym bardziej świat potrzebuje artystów. Dlatego też myślę, że kobiety wybaczą tę dziwność artystom. Pozdrawiam, nowa stała czytelniczka.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, Czytelniczko! Miło czytać taką opinię.
OdpowiedzUsuńKażdy jest dziwny na swój sposób i właśnie przez to jesteśmy różni. :D
OdpowiedzUsuńPowinieneś więcej pisać takich luźnych postów.
Zobaczymy, pewnie się pojawią, dzięki ;)
UsuńA ja tam żałuję, że takich facetów nie ma więcej :)
OdpowiedzUsuńPewnie kilku się znajdzie, ale trzeba dobrze poszukać ;)
Usuń