Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

swieta

10/17/2018

Życie boli #60 - Wiedźmińska cebula

Szanowni Czytelnicy,
Pan na zdjęciu powyżej jest jednym z najlepszych polskich pisarzy fantasy (jeśli nie najlepszym). Wykreował on jeden z najciekawszych światów fantasy i sprawił, że mitologia słowiańska wróciła do powszechnej świadomości. Kto to jest? Autor "Wiedźmina" Pan Andrzej Sapkowski. Jednak od momentu, w którym CD Projekt Red odniósł sukcesy w branży gier komputerowych niszcząc przy okazji rynek i zgarniając wszystkie możliwe nagrody za grę "Wiedźmin 3: Dziki Gon" jest to również przykład typowego cebulactwa.

Nie będę się rozpisywał na temat prawnych zagadnień tego sporu, na temat tego kto może mieć rację, a kto nie, na temat zapisów zawartych w umowie, bo o tym można przeczytać na każdej stronie internetowej z newsami. Ja postaram się na to spojrzeć z innej, mojej, strony. Jako pisarz, jako fan książek Sapkowskiego i jako fan gier CD Projekt Red. Przeanalizujemy kto i co może na tym stracić i jak najlepiej dla wszystkich byłoby można rozwiązać ten spór.
Należy zacząć od tego o co w ogóle toczy się cała afera. Otóż lata temu raczkująca firma tworząca gry komputerowe przyszła do pisarza i opowiedziała mu o tym, że chcą z jego uniwersum zrobić grę komputerową. Andrzej, chyba raczej niezbyt przyjazny nowoczesnej technologii, obśmiał ich jak nutria i powiedział, że sprzedać może, ale nie wierzy żeby im się udało, więc chce kasę z góry, a nie procent z zysków, bo zysków nie będzie. Jakżeż bardzo się jednak Andrzej zdziwił kiedy pierwszy Wiedźmin ujrzał światło dzienne i odniósł umiarkowany sukces. Redzi poszli dalej i zrobili drugiego Wiedźmina, który sprzedał się jeszcze lepiej, a potem przeszli samych siebie i zrobili, według niektórych, grę wszech czasów, czyli "Wiedźmina 3: Dziki Gon". Zarobili na tej grze kupę kasy i wtedy Andrzej pomyślał, że zrobił największy w życiu błąd. Upomniał się zatem o kasę, ale w taki sposób, że firma CDPR na tym zyskała, a on stracił.

Andrzej wynajął jakąś firmę prawniczą, która przygotowała wezwanie do zapłaty. Sprawa miała być załatwiona po cichu (bo to przecież w Polsce norma), ale CD Projekt Red ujawniła całe pismo. Internet odpowiedział na wezwanie i zatrząsł się od memów wyśmiewających cebulactwo Andrzeja Sapkowskiego. Redzi zaliczyli malutki spadek na giełdzie, ale zaraz odbili się i znowu poszli w górę.

Tak w skrócie wygląda ta historia. Nie zagłębiając się w prawną analizę umów przejdę do tego co czuł mogło kierować pisarzem, że zdecydował się na taki krok. Puśćmy wodzę fantazji i przyjmijmy, że stworzyłem zupełnie nowy świat, nowych bohaterów, historię i opisałem to w dobrze sprzedających się książkach. Jednak ze względu na prowizję dla autorów nie zarobiłem na tym tyle, ile bym chciał, ale przyszli jacyś goście i dają mi procent z zysków, których nie ma, za prawa do wykorzystania mojego świata. Stworzyłem cały świat i dostałem za to kilkanaście procent z każdej książki, cienko, teraz znowu chcą mi dać jakieś procenty z niczego. Wziąłem więc gotówkę i byłem zadowolony. Po czasie jednak dowiaduję się, że oni na tym moim świecie zarobili setki milionów. Ludzie na świecie uważają, że to książki są na podstawie gier, a nie odwrotnie. Ja od dawna nic nie napisałem, bo wena mnie opuściła. Wydawcy wznawiają produkcję moich książek, ale z grafikami z gry, z okładką z gry, z napisem na pierwszej stronie, że jest też gra. Ta firma produkuje gadżety, odsprzedaje licencję innym firmom i każdy ma z tego kupę kasy, tylko ja mam gówno. No każdy by się wpienił!

I, jako pisarz, myślę że bardziej ubodło Sapkowskiego to, że cały świat kojarzy grę, a dużo mniejsza liczba osób kojarzy książkę i jego. Pieniądze odegrały tutaj dużą rolę, oczywiście, ale według mnie bardziej chodziło o taką twórczą dumę.

Jak sprawa wyglądała z perspektywy CDPR? Poszli do bardzo znanego w Polsce autora z pomysłem na coś nowego, ciekawego. Chcieli by dał im prawa do swojego świata, wspomógł wiedzą i pomysłami, a potem odcinał od tego kupony. On się na nich wypiął, wziął kasę i poszedł. Zostali z tym światem sami. Zrobili jedną grę, niezłą, ale nie wybitną. Zrobili drugą, lepszą. Wreszcie zrobili trzecią, kosmiczny hicior. Wpompowali w produkcję masę pieniędzy, pomysłów, wiedzy, pracy, no wszystkiego. Wypromowali swoją markę, wypromowali markę Wiedźmina i wypromowali też nazwisko Sapkowskiego, bo nigdy nie wstydzili się, że czerpali od niego inspirację. Nie pomógł im w żadnym aspekcie poza oddaniem swojego tworu, a kiedy oni już osiągnęli sukces światowy przyszedł i zażądał pieniędzy, bo mu się należą, bo dostał za mało wtedy.

Z perspektywy Redów wygląda to tak: Ktoś miał samochód, jakiś zabytkowy, ale w złym stanie. Czasem ktoś tam na ulicy się za nim odwrócił, ktoś sobie zdjęcie zrobił, dla kogoś był to sentymentalny wóz, ale szerzej nikogo nie obchodził. Kupili ten pół-szrot za tyle ile właściciel chciał, wyremontowali go jak najlepiej mogli. Jeździli nim po pokazach, po wystawach, po konkursach i kiedy cały świat zapragnął mieć go u siebie to przyszedł stary właściciel i powiedział: "No wtedy on był warty 500zł, ale teraz wygląda ładniej i chcę jeszcze 5000000000zł, bo teraz jest więcej wart". Teraz producent nart, w których skakał Adam Małysz powinien domagać się od niego dodatkowej kasy (ponad cenę nart) za to, że osiągnął na nich sukcesy.

Jestem fanem gier i książek o Wiedźminie Geralcie i w tej kwestii nie powinienem opowiadać się po żadnej ze stron. Jednak nie mogę tego zrobić. Andrzej Sapkowski jest człowiekiem specyficznym i jako wielki pisarz ma do tego prawo, ale tym wezwaniem ośmieszył się. Ja wiem, że pieniądze (i to takie) są ważne, ale nie przemyślał chyba reakcji opinii publicznej. CD Projekt Red upublicznieniem tego wezwania zyskał więcej. Pokazał fanom, że oni są w porządku. Że oni działają zgodnie z umową i nie zamierzają niczego załatwiać po cichu.

Gdyby początkujące studio tworzące gry komputerowe przyszło do mnie z taką propozycją to powiedziałbym "super, procent z zysków mi pasuje, a jak będziecie mieli problemy to chętnie pomogę w produkcji"*. Może dlatego, że jeszcze nic w tej branży nie osiągnąłem, ale na pewno bym ich nie zostawił bez pomocy i cieszył się, że dostałem trochę kasy. To ryzykowne, ale czasem ryzyko się opłaca.

Jak bym załatwił tę sprawę na miejscu Sapkowskiego? Bez żadnych pozwów poszedłbym do zarządu i pogadał. No i na pewno nie zaczynał od 60 milionów. Raczej zszedłbym zero niżej. Jak sprawa się zakończy w rzeczywistości? Trudno powiedzieć, ponieważ dotyczy to prawa cywilnego i umów, w dodatku opartych o prawa autorskie. Jest to niezwykle skomplikowane zagadnienie, ale jakby się nie skończyło to w oczach fanów CD Projekt Red pozostanie tym fajnym studiem, które zrobiło super grę i wypromowało Wiedźmina na świecie, a Andrzej Sapkowski pozostanie januszem, nosaczem i cebulą.
Kamil Bednarek 
Zapraszam na: fb.com/KamilBednarekBeletrystyka

*A umowę przed podpisaniem skonsultowałbym z prawnikiem, dokładnie przeczytał i przemyślał co mi się opłaca, tutaj taki skrót myślowy jakbym zareagował na taką wiadomość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podyskutujmy w komentarzach!