Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

swieta

11/28/2014

Opowiadanie #5 - "Jesień niespodzianek" (część 3)

Część trzecia opowiadania. Zapraszam do czytania. Jeśli chcecie zapoznać się z poprzednimi dwiema częściami to zapraszam tutaj: "Jesień niespodzianek" (część 1) ; "Jesień niespodzianek" (część 2).

"Jesień niespodzianek" (część 3)



Cathrine rozsiadła się na niedźwiedziej skórze przy kominku i zapatrzyła się w tańczące płomienie. Pomyślała, że to bardzo podejrzane, że Martin nie pozwala jej wyjść. Wpadła jej do głowy myśl, że pewnie liczy na nagrodę i chcę ją sam zaprowadzić do władcy Baldentu. Przestraszyła się, że to może być prawda. Po chwili jednak odrzuciła te myśli i uznała, że zaufa mu. Nie wiedziała gdzie jest, nie wiedziała dokąd ma uciec. Tutaj czuła się bezpieczna, z nim czuła się bezpieczna. Pomógł jej. Zabił tych trzech żołnierzy, zaopiekował się nią, był dla niej dobry. Żałowała, że nie powiedziała mu wszystkiego od razu, ale mógłby się przestraszyć. Mógłby ją wyrzucić, albo wydać. Dobrze zrobiła, że mu nie powiedziała. To nie było kłamstwo, po prostu nie powiedziała o sobie wszystkiego. Głośne uderzenie w drzwi wyrwało ją z zamyślenia. Coś zawyło przeraźliwie i ponownie łupnęło w drewniane drzwi. Dziewczyna zerwała się na równe nogi. Oparła się plecami o jedną ze ścian. Jakaś bestia chciała się dostać do środka. Wycie przypominało dźwięk wydawany przez wilka, ale było o wiele bardziej przerażające. Złapała nóż leżący na stole i przycisnęła go do piersi. Bestia na zewnątrz odbiegła kawałek, słychać było jej dyszenie i głośne wycie. Ruszyła ponownie. Catherine słyszała jak wielkie łapy odbijają się od żwirowej ścieżki. Wyciągnęła przed siebie dłoń, w której trzymała długi nóż. Była gotowa na to, że ta bestia przebije się przez drzwi i wpadnie do chaty. Czekała na ten moment, ale on nie nastąpił. To stworzenie żałośnie zaskamlało i zapadła zupełna cisza. Nagle drzwi otworzyły się, a do środka wszedł Martin wrzucając naręcze sporych drewnianych pieńków. Nie zwracając uwagi na przerażoną dziewczynę wyszedł z domu raz jeszcze i po chwili wrócił z długim noże w ręku ciągnąc za sobą olbrzymiego, czarnego psa. Zwierzę wielkością było bliższe niedźwiedziowi niż psu, było zupełnie czarne, a z jego boku wyciekała bordowa, gęsta krew. Długie, białe kły sterczały z otwartego pyska.
- Nic ci nie jest? - Martin zapytał najzupełniej spokojnie zamykając drzwi.
- Nie, tylko trochę się wystraszyłam - odparła odkładając nóż na stół. - Co to jest?
- Nie mam pojęcia, ale niedawno widziałem to coś skradające się między drzewami w lesie. Pierwszy raz widzę takie stworzenie, ale mam przeczucie, że to wiąże się z jesienią niespodzianek, o której ci wcześniej mówiłem.
- Teraz może opowiesz mi więcej?
- Jasne, ale najpierw sprawdzę cóż to jest.
Nachylił się nad ciałem bestii i dokładnie je badał. Zajrzał w oczy, okazały się całkiem czerwone. Zwierzę miało olbrzymie łapy, było niezwykle silne. Jego gęste futro było bardzo szorstkie, niemal nie dało się go dotykać.
- Szkoda, że to coś chciało cię zjeść, może mógłbym to oswoić - zażartował.
- Skąd wiesz, że chciało zjeść mnie? - zapytała zaskoczona.
- Bo jak do niego podszedłem to nawet na mnie nie spojrzał. Nie zainteresował się mną zupełnie. Wbiłem mu nóż w bok nie odkładając drewna. To wszystko jest bardzo dziwne, ale to pewnie dlatego, że wmieszały się w to wszystko czary.
- Czary? - otworzyła szeroko oczy, zakręciło jej się w głowie.
- Tak. Nie znam się na tym za bardzo, ale wydaje mi się, że to coś tak jak i żołnierze byli z Tobą jakoś połączeni. Chcieli dorwać tylko ciebie nie zwracając uwagi na nic innego.
- To brzmi całkiem sensownie, ale nie wiem jak to możliwe - zbladła jeszcze bardziej.
- Ja też nie. Znam kogoś kto wie więcej na ten temat, ale wybierzemy się do niego dopiero jutro. Teraz pozbędę się tego cielska, a ty prześpij się trochę - złapał ciało zwierzęcia za tylną łapę i wyciągnął za drzwi.

Cathrine usiadła na łóżku i złapała się za głowę. Wiedziała, że nie mogą iść do człowieka, który wie cokolwiek o magii, bo wtedy wszystko się wyda. Wiedziała, że wtedy to co zataiła i tak wyjdzie na jaw. Musiała coś wymyślić, ale w tej chwili miała pustkę w głowie. Do głowy przyszła jej jedynie ucieczka, ale po tym co widziała przed chwilą bała się uciekać. Pozostało tylko powiedzieć prawdę lub liczyć na to, że nic się nie wyda. Martin wrócił po kilku minutach i usiadł obok niej na łóżku.
- Cathrine - zaczął spokojnie patrząc jej w oczy. - Wiem, że nie jest łatwo zaufać obcemu mężczyźnie, zwłaszcza jeśli wcześniej jakiś facet cię skrzywdził, ale naprawdę możesz mi powiedzieć wszystko i prawdopodobnie powinnaś, bo inaczej mogę nie dać rady ci pomóc.
- Opowiedz mi o tej jesieni niespodzianek - uniknęła jego wzroku i zmieniła temat.
- Opowiem ci o tym, ale jutro, dobrze? - uśmiechnął się do niej. - A lepiej będzie jak opowie ci o tym człowiek, do którego pójdziemy. On zna dokładną treść tej legendy, wraz z przepowiednią, która jej towarzyszy. Ja nigdy nie lubiłem przepowiedni ani legend, więc wiem tylko co nieco.
- Dobrze, chociaż miło by było gdybyś opowiedział mi choć trochę - oparła mu głowę na ramieniu, nie cofnął się.
- Ta legenda mówi o tym, że pewnego roku jesień będzie inna niż zwykle. Tutaj co roku zaczynała się tak samo, wraz z pierwszym dniem jesieni przychodziły ulewne deszcze i chłód, do tego mgły i porywisty wiatr. Kiedy nadejdzie ta jesień wydarzy się wiele rzeczy, które mogą odmienić losy świata. Nie bardzo chce mi się w to wierzyć. W każdym razie ludzie opowiadają, że gdy ta jesień przyjdzie czeka nas wojna i to nie zwykła wojna, ale taka, w której udział weźmie magia. Jutro pójdziemy do mojego dziadka, a on opowie ci dokładnie o co chodzi i postara się coś zaradzić na twoje problemy. Może jakoś…
Nie dokończył zdania, bo poczuł, że Catherine zasnęła na jego ramieniu. Położył ją delikatnie w łóżku i przykrył baranią skórą. Sam podszedł do okna i wpatrywał się w ciemny las.

Następnego ranka świeciło piękne słońce i było niespotykanie ciepło. Martin siedział na pniu przed domem i czekał na Catherine, gdy ta tylko wyszło z chatki ruszyli w głąb lasu. Martin prowadził ich krętą ścieżką prowadzącą pod górę. Przy okazji opowiadał jej o roślinach i zwierzętach, które o tej porze roku powinny już dawno czekać na zimę. Teraz jednak na drzewach nadal było sporo liści, krzewy i kwiaty jeszcze kwitły, a zwierzęta żwawo biegały po lesie. Wreszcie dotarli do szczytu wzniesienia, na którym stała niewielka chatka, bardzo podobna do tej, w której mieszkał Martin. Miał stożkowaty dach, a z komina unosił się dym.
- Jesteśmy w sam raz na obiad - zaśmiał się chłopak i ruszył w stronę drzwi drewnianego domku, Catherine ruszyła za nim.
Drzwi otworzyły się nim zdążyli zapukać. Na progu zjawił się starszy mężczyzna. Jego zmarszczki i siwe włosy świadczyły o jego wieku. Miał na sobie długą, skromną, szarą szatę z szerokimi rękawami.
- Martin! - zawołał. - A skąd się tutaj wziąłeś, chłopcze?!
- Mamy pewną sprawę, ale dobrze cię widzieć dziadku! - uściskali się.
Starszy podrapał się po krótkich, siwych włosach i zwrócił się do dziewczyny.
- A kim jest ta piękna, młoda dama?
- Catherine - przedstawiła się. - Miło mi poznać.
- Marcus - ukłonił się i cmoknął ją w dłoń.
Gdy tylko dotknął ustami jej dłoni cofnął się i spojrzał na nią. Jego oczy ukazywały ogromne zdziwienie. Ona natomiast spojrzała na niego błagalnie. Wydawać by się mogło, że prosiła go by nic nie mówił.
- Zapraszam was na gulasz, który właśnie się gotuje! - Marcus klasnął w dłonie. - Opowiecie mi o co chodzi przy ciepłym posiłku.
Usiedli przy okrągłym stole ustawionym na środku pokoju. Przy ścianach stało pełno półek, na których znajdowało się mnóstwo fiolek, słoiczków i ksiąg. W rogu, ja jednym z regałów rosło kilka roślin, o których Catherine nigdy nie słyszała. Z tyłu pokoju w kominku palił się ogień. Dziadek Martina usadził gości przy stole, sam poszedł po kociołek wiszący nad ogniem. Wlał im do miseczek porcje i podał wraz ze świeżym chlebem. Zajadali ze smakiem i zaczęli rozmawiać.
- Wiem po co przyszedłeś, Martin - zaczął Marcus.
- Oczywiście, że wiesz. To przez jesień.
- Taaak - mruknął. - Jesień niespodzianek.
- Dokładnie, wczoraj do mojego domu dobijał się czarny pies z czerwonymi ślepiami, który był wielki jak niedźwiedź.
- Tak, wiem nawet dlaczego się dobijał - spojrzał na dziewczynę. - W dodatku pogoda szaleje, więc to na pewno ta jesień. Twoja koleżanka chce pewnie poznać całą historię?
- Tak, chciałabym - odpowiedziała.
- Przepowiednia, od której to wszystko się zaczęło jest bardzo stara i brzmi tak: Rok za rokiem jesień przychodzi jednaka, ale raz przyjdzie inna. Wtedy nastanie mrok jeśli nie znajdzie się człowiek, który poniesie ostrze przeciwko czarnej pladze. W dniu początku jesieni zjawi się zwiastun, który wskaże człowieka godnego tego zadania. Człowieka, który uratuje ludzkość lub pogrąży ją na wieki w mroku.
- To strasznie brzmi - powiedziała kiedy skończył.
- Tak, ale proroctwa często tak brzmią, a potem okazują się niegroźne. W każdym razie według tego co udało się przez wieki wyczytać z tego proroctwa…
- Czyli z legend - wtrącił kąśliwie Martin, dziadek to zignorował.
- Chodzi o to, że pojawi się jakiś znak, który pokaże kto jest godzien poprowadzić nas w walce przeciwko czarnej magii, którą posłuży się bardzo zły człowiek. Wydarzy się to tej jesieni, tego jestem pewien.
- Tak, też mi się wydaje, że łączy się z tym magia, ale od razu wojna? Nie przesadzajmy - Martin skończył jeść i odstawił miseczkę na bok.
- A skąd w ogóle wytrzasnąłeś taką wspaniałą dziewczynę, chłopcze?
- A to ciekawa historia, bo uciekała przed trójką doborowych żołnierzy władcy Baldentu. Ścigali ją, więc ich zabiłem. Ona była wyczerpana, więc się nią zająłem.
- Nie wierzę - Marcus mruknął zapatrzony w dal. - Teraz już wszystko łączy się w całość…
- Co? - Martin zdziwił się reakcją dziadka.
- Biegnij do domu po topór, który ci dałem i to migiem! - Siwy mężczyzna wstał od stoły i zajął się przeglądaniem ksiąg na jednej z półek. - Biegnij, chłopcze, później wam wszystko wyjaśnię!

Kamil Bednarek
Czytajcie "Przywróconego" (Goneta.net/Przywrócony_Świt_Zmierzchu)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podyskutujmy w komentarzach!