Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

swieta

1/15/2015

Nocny tramwaj z mięsem! - o przygodach w MPK

Nocny tramwaj z mięsem! - o przygodach w MPK

Jeśli ktoś z Was śledzi tego bloga oraz wpadł mu w oko lub ucho jakiś wywiad ze mną to wie, że spędzam dużo czasu podróżując łódzkim MPK. Mam dla Was gotowe opowiadanie, ale jako przerywnik po tym, które zaciekle wstawiałem ostatnio zaproponuję Wam kilka moich przygód. Spotkały mnie one oczywiście podczas podróży tramwajami i chciałbym się nimi z Wami podzielić, bo mogę.

Jadąc ponad godzinę staram się poprawiać mój, że tak to nazwę, pisarski warsztat. Piszę, czytam, ale, co może wydać Wam się dziwniejsze, też obserwuję. Obserwuję ludzi, bo przecież skądś inspiracje na książkowe postaci trzeba brać. Nie spodziewam się tam znaleźć głównego protagonisty, ale jakieś zabawne postaci drugoplanowe czy sytuacje, które można wpleść w fabułę często się trafiają. Zacznijmy spokojnie, czyli od sytuacji jak zdarzyła mi się kilka tygodni temu.

Zima pełną gębą. Przez kilka dni przycisnęło mrozem, posypało troszkę śniegu. Tramwaj przyjechał, co w tych warunkach było już sukcesem, ale wydawał mi się dosyć podejrzany. Było tak koło 10, więc wtedy za dużo ludzi nie jeździ, a szyby białe. Wyglądały jak zaparowane. Dopiero kiedy wsiadłem zorientowałem się, że to nie para a szron. Można było normalnie skrobaczką okna czyścić. Ogrzewanie w tramwaju może i było, ale dmuchało jak Arctos (Bałwan z kreskówki "Tabaluga", tak, dokładnie ten od "Jakubie, zrób mi loda"). Miałem wrażenie, że Dementorzy pomylili mój tramwaj z pociągiem do Hogwartu. Motorniczy wyszedł coś sprawdzić i wtedy już byłem pewny, że lepiej nie będzie. Miał na sobie grubą kurtkę i czapkę uszatkę. No, ale nic to. Trzeba jechać, trzeba się hartować. Jedziemy sobie, ja zamarzam, a tu nagle wchodzi taki dziadek. Na oko miał jakieś 70 lat. Usiadł najpierw tyłem do jazdy, uznał, że nie widzi nic przez okno. Zmienił miejsce, dalej nic nie widział. Marudził pod nosem i przesiadł się raz jeszcze. W końcu rozsiadł się wygodnie, wyjął szmatkę i zaczął wycierać okulary. To samo w sobie nie jest zabawne, ale po tym jak skończył je czyścić (a tarł tak jakby chciał przetrzeć szkło), usiadł i powiedział: "No i teraz wszystko ładnie widać!"

Później zaczęły padać deszcze no i tramwaj, którym wracałem z Łodzi zaczął przeciekać. Ja zorientowałem się w porę, ale byli ludzi, którzy nie widzieli kropel wody spadających z sufitu, płynących po wszystkich poręczach i kapiący wprost na fotel. Wszedł facet, który wyraźnie ucieszony, że ma cudowne pojedyncze miejsce twarzą w kierunku jazdy nie spojrzał nawet na podejrzany kolor siedzenia. Materiał ma to do siebie, że mokry zmienia barwę. Niestety on chyba o tym nie wiedział. Usiadł zadowolony i wyciągnął telefon z ogromnym wyświetlaczem. Widać miał do załatwienia jakieś bardzo ważne sprawy biznesowe na facebooku. Zajęło go to do tego stopnia, że nie był w stanie zauważyć wilgoci przebijającej się przez jego spodnie. Dopiero kiedy zimna woda dobrze oblała mu cztery litery wyskoczył w górę, ale z kamienną miną dalej przeglądał swoją ścianę na facebooku. Co prawda najpierw rozejrzał się czy nikt się nie zorientował. Potem w tym mokry miejscu usiadła gruba baba w jeszcze większym futrze. W całym tramwaju rozszedł się charakterystyczny zapach mokrej psiej sierści, ale pani nie przejęła się tym i w spokoju podżerała ciasteczka z torby.

Ostatnio dowiedziałem się, że jeżdżę tramwajami, a szczególnie 46, naprawdę dużo, ponieważ kanar już nawet nie chciał ode mnie migawki. Ostatnia krótka historyjka łączy się właśnie z kanarami. Wsiadł do tramwaju mężczyzna w wieku około lat 60, miał wielką torbę, ale nie wyglądał na zbieracza czegokolwiek. Miał czyste ubranie, nie śmierdział. Rzucił tę torbę pod nogi i usiadł. Wyciągnął jakąś gazetę wydawaną przez nazistów czy inne barachło. Zaczął sobie czytać, ale potrzebował kogoś z kim mógłby się swoimi poglądami podzielić. Próbował mnie zagadać, ale mając słuchawki w uszach nie byłem godnym rozmówcą. Zagadał więc dwóch starszych panów, oni też nie odpowiadali na to co im mówił, ale słuchawek nie mieli, więc mogli przynajmniej posłuchać. Facet wyzywał wszystkich od żydów i złodziei, aż przerwała mu pani kanar prośbą o pokazanie biletu. On złożył gazetę nieśpiesznie, wyjął portfel, a z portfela jakiś świstek, który miał go uprawniać do przejazdów za darmo. Niestety nie uprawniał. Po kłótni o pokazanie dowodu pan wstał i zrobił sekwencję ruchów niczym zawodnik amerykańskiego footballu. Otworzył drzwi przyciskiem, skoczył w lewo, w prawo, w lewo, w prawo i jeszcze raz w prawo. Ten ostatni manewr zmylił panią kanar i mężczyzna wyskoczył przez drzwi wraz ze swoją torbą. Tramwaj odjechał, a on pozdrowił nas wszystkich solidnym "fakerem".

To były trzy z wielu sytuacji jakie przytrafiły mi się w czasie podróży w tramwaju. Nie opisywałem tutaj nieprzebranych stad meneli, cygana grającego na akordeonie, bójek w tramwaju czy przed, których byłem świadkiem, propozycji  konsumpcji alkoholu nieznanego pochodzenia czy zwyczajnych bab, które pchając się na mnie dupą próbowały wywalczyć sobie miejsce siedzące. Mam nadzieję, że nie tylko ja miewam takie przygody i Was to również spotyka. Jeśli chcecie się podzielić swoimi doznaniami to proszę bardzo. Ja nadal będę zbierał podobne historię by za jakiś czas ponownie Was nimi ugościć na mojej skromnej stronie.

Kamil Bednarek
Czytajcie "Przywróconego" (Goneta.net/Przywrócony_Świt_Zmierzchu)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podyskutujmy w komentarzach!