Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

swieta

7/26/2017

Opowiadanie #13 - Kasa

Szanowni Czytelnicy,
przed Wami krótkie opowiadanie o tym, jak z pozoru idealne życie może nie mieć większego sensu. Zapraszam do lektury. Mam nadzieję, że znajdziecie po niej chwilkę na przemyślenia.

W tym tekście zostaną zamieszczone reklamy od mojego partnera Ceneo.pl w związku z lipcową kampanią Allegro. Kampania trwa do końca miesiąca, więc prośba ode mnie żebyście sobie przejrzeli te oferty. Dla Was to chwilka, a dla mnie wsparcie. Z góry dziękuję i wybaczcie, że tak rozstrzeliło tekst, miało być inaczej, ale się coś zbuntowało.

Kasa

     Przed wielkim telewizorem, w głębokim fotelu pokrytym zielonym welurem siedziała karykaturalnie powykręcana postać. Była ubrana w czerwony szlafrok, a nogi owinięto jej kraciastym kocem.
- Marta! - postać zatrzęsła się i zaskrzeczała. - Marta!
- Już biegnę, panie Antoni - odpowiedziała młoda dziewczyna niemal wbiegając do salonu.
Pomieszczenie było bardzo przestronne. W jego centrum stał duży, dębowy stół, a wokół stołu czternaście krzeseł z rzeźbionymi oparciami. Na ścianach wisiały reprodukcje dzieł największych artystów. Trochę na uboczy ustawiono ogromny telewizor, przed którym znajdował się fotel pana Antoniego.
- Tak, panie Antoni? - dziewczyna nachyliła się nad starszym mężczyzną.
- Bierz krzesło i siadaj obok - mruknął.
- Ale… skończyłam już sprzątać i chciałam wyjść do domu - odparła niepewnie.
- Bierz to cholerne krzesło i siadaj! - zaskrzeczał ponownie. - Ja ci płacę i ja zdecyduję kiedy pójdziesz do domu!

Marta bez słowa podeszła do stołu i wróciła z krzesłem. Postawiła je niedaleko Antoniego i usiadła.
Przed sobą miała człowieka, z którym czas nie obszedł się delikatnie. Mimo pokaźnego wzrostu Antoni był niesamowicie chudy. Jego stawy były nienaturalnie wykręcone, a dłonie przypominały bardziej szpony jakiegoś prehistorycznego gada niż ludzkie. Jego twarz poorana była zmarszczkami, a podbródek i górną wargę porastały kępki białych włosków. Tak samo liche, ale długie, białe włosy porastały jego głowę.
- Będziesz tutaj siedziała i słuchała tego co ci powiem - powiedział oschle. - Słuchaj uważnie i ucz się żebyś nie popełniała tych samych błędów co ja.


    Jego oczy zapatrzyły się gdzieś w przeszłość. Kościste palce zacisnęły się na kocu, wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
- Wszystko przez rodziców. A głównie przez ojca, to jego wina, że jestem taki jaki jestem. Od dziecka wpajał mi to, że pieniądze są najważniejsze. Nie uznawał innej metody zyskania szacunku. Sam zarabiał dużo i też dużo wydawał. Mówił mi, że każdego można kupić i jest to tylko kwestią ceny. Mimo chęci wzbogacania się na wszystkim nie szanował pracy, poza tym co robił on sam. Kobiet też nie szanował. Nauczył mnie tego, żeby zawsze być najlepszym i najważniejszym, nie licząc się z innymi. Po trupach do celu, mówił. Dlatego w czasach dzieciństwa nie miałem kolegów, którzy mnie lubili przez to kim jestem. Spotykali się ze mną, bo miałem pieniądze. Ojciec mówił, że to normalne i żebym się przyzwyczaił i uczył się ich wykorzystywać. Tak robiłem. Oni korzystali z moich pieniędzy dobrze się bawiąc, ale kiedy jakiś gnój ze starszej klasy zaczął się mnie czepiać to zapłaciłem im żeby go pobili. Właśnie tak postępowałem z ludźmi. Kupowałem ich kiedy byli mi potrzebni. Tak było do początku studiów. Wtedy zacząłem się interesować kobietami. Zdarzyło mi się nawet zakochać, ale jej chodziło o moją kasę, o nic więcej. Od tego momentu przestałem się przejmować uczuciami kobiet, a zacząłem grać dla swojej przyjemności. Wybierałem sobie łatwe kobiety. Takie, dla których liczyły się tylko pieniądze. Zabierałem je do drogich knajp, brałem do pięciogwiazdkowych hoteli, zapraszałem je na wakacje do krajów, o jakich im się nie śniło. A liczyło się dla mnie tylko to żeby były chętne na seks. Mogły być głupie, w zasadzie nawet takie wolałem. Było z nimi mniej problemów. W pewnym momencie zrozumiałem, że moim ideałem kobiety jest połączenie Pameli Anderson z lalką Barbie. Doszedłem do tego kiedy zakończyłem jedną z relacji. Dość mocno się w nią zaangażowałem, ale kobieta odmawiała mi seksu. Zabrałem ją do restauracji i brutalnie zapytałem ile chce za seks. Nie odpowiedziała mi, tylko się rozpłakała. Rzuciłem kasę za jedzenie i wyszedłem. Wtedy do mnie dotarło, że szarpanie się w związkach nie jest dla mnie.


    Pan Antoni drżącą dłonią sięgnął po szklankę stojącą na stoliku obok fotela. Wziął trzy łyki i otarł wąskie usta wierzchem dłoni. Jego sprzątaczka nie śmiała się odezwać i w zupełnej ciszy czekała na to co jej pracodawca zrobi dalej. Antoni odstawił szklankę i kontynuował swoją historię:
- Zacząłem coraz bardziej manipulować ludźmi. Z wiekiem przyszło doświadczenie, które wykorzystywałem. Wiesz, że mając pieniądze dużo łatwiej je się zarabia? - zmienił nagle ton i zapytał wlepiając w nią blade oczy.
- Nie - odparła cicho.
- Nie miałem żadnych oporów przed inwestowaniem, bo dla mnie to były drobne. Zacząłem nawet wchodzić w hazard. Obstawiałem mecze. Stawiając dużo, wygrywałem jeszcze więcej. Pieniądze walały się u mnie po pokoju. Nigdy nie wiedziałem ile dokładnie mam gotówki. Wtedy wydawało mi się, że takie życie jest rajem. Zbierałem panienki i jechałem na imprezę. Te imprezy mogły trwać przez kilka dni. Jak zabrakło kasy, którą miałem w pokoju to brałem z konta, nigdy nie liczyłem ile wydawałem. Studia skończyłem, ale nie pracowałem przez całe życie nawet minuty. Nie osiągnąłem niczego, jeśli chodzi o sprawy zawodowe. Przez lata nie robiłem nic poza wydawaniem pieniędzy i zawieraniem pustych relacji. Pewnie się zastanawiasz dlaczego nic nie osiągnąłem. Mając ułatwioną drogę już od dzieciaka nie musiałem być ambitny. Wystarczyło sięgnąć do kieszeni żeby zdobyć to co chciałem, żeby pokazać ludziom, że jestem od nich lepszy. Pracować też nie musiałem, nawet uczyć się nie musiałem, a człowiek, który nie musi traci chęć rozwoju i idzie po linii najmniejszego oporu. Przestało mi się chcieć, bo nie musiałem się rozwijać. Wystarczyło wyjąć plik pieniędzy i miałem wszystko, czego chciałem. Bawiłem się w życie, aż…


    Z wielkim wysiłkiem chwycił za kraciasty koc i zerwał go z siebie. Marta aż podskoczyła na krześle widząc co znajdowało się pod kocem. Z tułowia pana Antoniego wystawały kości obciągnięte skórą. Kolana były wielkości sporych grejpfrutów, kostki i stawy palców też były większe niż powinny być. Na nogach nie było nawet grama mięśni, a skóra miała szaro-czerwony kolor.
- Po którejś imprezie chciałem wstać się odlać, ale nie ustałem na nogach. Lekarze stwierdzili, że nie będę już więcej chodził. Latałem po klinikach na całym świecie, ale w każdej mieli dla mnie taką samą diagnozę. To było dobrych kilkanaście lat temu i od tego czasu zamknąłem się w tym cholernym domu. Liczyłem, że ktoś ze znajomych przyjdzie mnie odwiedzić, zapyta jak zdrowie, ale nic z tego. Przychodzą tutaj tylko ludzie, którym za to płacę, tacy jak ty. Nie mam rodziny, bo wszystkich do siebie zraziłem, nie mam przyjaciół, bo kupowałem ich czas nie dając im nic poza pieniędzmi. Dla kogoś, kto patrzył na to z boku, wyglądało jakbym żył w bajce. Sam też tak myślałem. Zmieniłem zdanie po setce samotnych dni i nocy, które spędziłem w tym domu, patrząc na te odrażające suche kości. Nic mi po tej willi, nic mi po tych pieniądzach, w cholerę z takim życiem… Wyjdź!
- A koc?
- Wyjdź! - zaskrzeczał, aż zrobił się czerwony na twarzy.


    Zrobiła co kazał. Zawsze wszyscy robili to co kazał, w końcu to on płacił. Pan Antoni został sam w salonie. Byle jak zarzucił koc na nogi, bardziej by nie musieć na nie patrzeć niż by je ogrzać. Spojrzał na telewizor, w którym pokazywano zawody żużlowe, jednak nie był skupiony na transmisji. Pomyślał o tym, że jego życie jest zmarnowane, ale jeśli Marta rozniesie jego historię dalej to może ktoś uratuje swoje.


Kamil Bednarek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podyskutujmy w komentarzach!