Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

swieta

8/09/2017

Życie boli #18 - Coś za coś

Szanowni Czytelnicy,
od razu powiem, że scenariusze, które przedstawię dalej mogą, ale nie muszą się wydarzyć. Jest to tylko jedno z możliwych rozwiązań, jakie może nastąpić jeśli będziecie nadużywać zjawiska, które opiszę. A zjawiskiem tym jest kompensacja. Zanim przejdę do tematu nie mogę nie wspomnieć, że na przemyślenia prowadzące do stworzenia tego tekstu wpływ miała rozmowa z moim dobrym kolegą, tym samym, którego już kiedyś tutaj wspominałem. Jest to niezwykle inteligentny człowiek, a w dodatku mój fan (to nie jest przypadkowe połączenie) i to on powiedział mi zdanie, które mnie zainspirowało. Powiedział mi, że jak ma taki straszny dzień i wszystko go wkurwia to musi sobie kupić nową płytę muzyczną.

Zjawisko kompensacji znałem oczywiście wcześniej, ale dopiero ta rozmowa sprawiła, że się nad tym zastanowiłem głębiej. Samo pojęcie pochodzi z psychologii i określa jeden z mechanizmów obronnych. Polega ono na wynagradzaniu sobie niepowodzeń czy defektów. Głównym ryzykiem zauważanym przez psychologów jest to, że tworzony wtedy mechanizm niepowodzenie - nagroda skutkuje podświadomą niechęcią do zmian i walki ze swoimi niepowodzeniami. Przedstawiając to prościej nie chce nam się zmienić pracy na mniej stresującą, bo dzięki stresom, które mamy w obecnej możemy się bezkarnie wieczorem napić.


Oczywiście najgroźniejszym skutkiem jest to, że utrwalamy w sobie złe nawyki, nagradzamy siebie za coś za co, w zasadzie, powinniśmy się karać. Jednak ja dostrzegam jeszcze dwa problemy. Zapewne psychologowie też o tym gdzieś pisali, ale nie chciało mi się szukać, dlatego dostaniecie czyste, niczym niezmącone przemyślenia. Ludzki mózg jest tak skonstruowany, że lubi przyjemności, nagrody. Dlatego kolejnym problemem w przypadku stosowania kompensacji może być to, że celowo doprowadzamy od sytuacji, które możemy sobie wynagrodzić. Mówiąc wprost pani celowo wywoła kłótnie z mężem żeby mogła sobie wieczorem zjeść pudełko lodów, pan z premedytacją podpada szefowi żeby wieczorkiem się napić "bo ciężki dzień w pracy". Rzucający palenie nie wyjedzie z domu wcześniej, ale potem zestresowany ewentualnym spóźnieniem będzie musiał zapalić. Takie działanie może na dłuższą metę być bardzo złe dla naszego zdrowia i relacji z otoczeniem.

Ratowanie sobie dnia czymś miłym może też, jeśli będzie robione kompulsywnie lub celowo, doprowadzić do uzależnienia. Jest to całkiem logiczny wniosek, bo jeśli dojdziemy do momentu, w którym każdy dzień będzie złym dniem i w każdym będziemy musieli sobie poprawić humor to w końcu od tego "poprawiacza" się uzależnimy. I nie ma tutaj znaczenia czy będzie sobie poprawiać ten humor czymś słodkim, czymś mocniejszym, jakimś zakupem, wyjazdem na siłownię, wyjściem na spacer, skokami na bungee czy samogwałtem. Prawda jest taka, że człowiek może się uzależnić od wszystkiego.

Dlatego, po raz kolejny, można łatwo dojść do wniosku, że wszystko jest super jeśli tego nie nadużywamy. Jeżeli raz kiedyś, jeśli ten dzień był naprawdę okrutny, powiemy sobie "a dzisiaj to już zjem tę czekoladę, bo nie wytrzymam" to zupełnie nic się nie wydarzy. Jeśli kupisz sobie płytę nie z powodu nerwówo, tylko dlatego, że jest fajna to też się nic nie wydarzy. Jeśli kupisz ją nawet z powodu nerwów, ale raz kiedyś, to także nie będzie to miało wielkiego znaczenia. Cała sprawa rozbija się o to żeby nie wprowadzić się w skrajność, czyli coś przed czym przestrzegam w każdej dziedzinie życia.

Macie jakieś swoje ulubione środki kompensacji? Zimne piwko po stresującym dniu? Tabliczka czekolady? Podzielcie się nimi w komentarzach i uważajcie cobyście w nałóg nie popadli.

Kamil Bednarek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podyskutujmy w komentarzach!