Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

swieta

9/27/2017

Życie boli #24 - Warsaw Shore inaczej

Szanowni Czytelnicy,
w poprzednim tekście wspominałem, że muszę poczynić pewne przygotowania do napisania felietonu. Przygotowania miały być dłuższe, ale nie dałem rady. Myślę jednak, że to co zobaczyłem w pełni wystarczy do stworzenia tego co mam w głowie. Tak, dobrze widzicie. Ten felieton będzie o programie telewizyjnym "Warsaw Shore". Ale poczekajcie! Nie wyłączajcie okna przeglądarki! Nie będę się znęcał nad jakością tego "show" ani nad jego uczestnikami, ani nad tymi, którzy to oglądają, a przynajmniej nie tylko. Jeśli zerknęliście na tytuł to możecie już zacząć domyślać się co takiego przeczytacie poniżej.

Większość z Was na pewno słyszała o tym niezwykle edukacyjnym programie, ale dla porządku w skrócie opowiem o co chodzi. Otóż stacja MTV wymyśliła sobie, że zamknięcie imprezowiczów (takich patologicznych) w jednym domku i pokazywanie tego jak się zachowują będzie świetnym pomysłem na program, który telewizja muzyczna (bo M w skrócie MTV oznacza Music) powinna nakręcić. Jak wymyślili tak zrobili i zorganizowali ekipę, która... no cóż, robi to co umie. Dziewczyny i chłopcy, którzy w programie uczestniczą, piją, wymiotują, tańczą, awanturują się, uprawiają seks w  różnych konfiguracjach oraz, co jest najgorsze, wypowiadają się do kamery. Kiedyś o oko otarły mi się jakieś starsze odcinki, ale szybko to oko przemyłem, natomiast teraz, żeby przygotować się rzetelnie do felietonu, obejrzałem cztery odcinki najnowszego sezonu.

Nie będę się w fabułę zagłębiał, ale w sezonie tym doszło do pewnych zmian. Do członków ekipy występujących w poprzednich edycjach dołączyła nowa grupka. Rozbiło mnie tylko to, że dla członków tej nowej bandy udział w programie i poznanie tej "starej gwardii" było spełnieniem marzeń. No ale cóż, nie można oceniać cudzych marzeń. Wracając do tematu przedstawienia tej rozrywki dla mas w inny sposób. Wpadło mi do głowy parę pomysłów na programy, które chętnie sprzedam jakiejś telewizji. Format pozostaje ten sam, ale zmieniamy uczestników na zupełnie innych charakterologicznie.

Pierwszym pomysłem mogłaby być zainteresowana TVP Kultura. Zbieramy ekipę składającą się z poetów, pisarzy, krytyków filmowych, książkoholików i reżyserów sztuk teatralnych. Zamykamy to tałatajstwo w jednym domu i organizujemy im szalone imprezy. Zaczynamy od jakiejś małej domówki, która wygląda zupełnie inaczej niż ta z Warsaw Shore. Otóż ludzie siedzą, sączą jakieś whisky czy białe wino i rozmawiają o poezji mongolskich wieszczów narodowych albo o teatrze współczesnym Ameryki Południowej. Bójki? Oczywiście! Ale nie o facetów czy laski, a o to czy Woody Allen jest dobrym reżyserem. Wyjście do klubu? Owszem, ale do klubu książki. Romanse? Pewnie! Z książką czy z filmem.

Druga propozycja jest bardziej skierowana do programów popularnonaukowych. Jakieś Discovery mogłoby zrobić z tego całkiem niezłe show. Zapraszamy do uczestnictwa informatyków, inżynierów, programistów, zatwardziałych gamerów, matematyków, fizyków i innych mózgowców. Domówka? Gamerzy siedzą i grają, matematycy liczą z fizykami, informatycy tworzą z programistami, wszyscy piją najtańsze możliwe piwo. Bójki też będą, oczywiście, że będą. Jednak będą dotyczyły tego czy fizyka teoretyczna jest nauką albo czy lepszy był Half Life czy Doom. Wyjście do klubu też może się zdarzyć, ale raczej na lan party niż na dzikie tańce.

Ostatnią opcję pewnie zainteresowałby się kanał w stylu National Geographic. Zamkniemy w jednym domku feministki, lgbt, neonazistów, studentów prawa, crossfiterów, wegan i polityków. Przynajmniej nie będzie problemu ze znalezieniem takich uczestników, bo wszyscy od razu nam powiedzą o tym kim są. Impreza w domu? Nie miałaby szans powodzenia, bo zagadaliby się na śmierć. Bójki? Jak najbardziej! O to, że ktoś zasugerował komuś jakiej jest płci, o to że ktoś nie ćwiczy, o to że ktoś je mięso, o to że ktoś lubi chłopców, o to że ktoś nie lubi chłopców, którzy lubią chłopców, i tak dalej. O wspólnych wyjściach raczej nie ma co dyskutować, bo każdy z uczestników odwiedza inne parady, które lubię się nawzajem kontrować.

Zapewne można wymyślić jeszcze kilka takich programów, to naprawdę nic trudnego. Czy miałyby oglądalność? Śmiem twierdzić, że tak. Prawdopodobnie tylko w niektórych kręgach, ale oglądalność by była. Z jednego prostego względu: kontrowersje. Wśród grup społecznych wymienionych w pierwszym przypadku kontrowersje mogłyby wywołać kłótnie i wypowiedzi na temat sztuki. W drugim przypadku na temat gier czy nauki, a w trzecim dosłownie wszystko. Na takiej samej zasadzie działa "Warsaw Shore" i inne tego typu programy (bo niestety są), one mają wzbudzać kontrowersje. I wzbudzają. Ponadto działają jeszcze obusiecznie, bo ci, którzy to obejrzą i mają trochę oleju w głowie wprowadzą korekty w swoim życiu, żeby nie być takimi jak uczestnicy programu, ale niestety ci, którzy tego oleju nie mają uznają, że to super sprawa i fajna droga do kariery, a potem zaczną marzyć o udziale w tym show.
Kamil Bednarek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podyskutujmy w komentarzach!