Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

swieta

11/14/2018

Życie boli #63 - Żywy dinozaur w Łęczycy?! - Czyli o Fake News

Szanowni Czytelnicy,
obiło mi się o uszy, że światowe media mają zamiar wydać walkę tzw. fake news. Czyli wiadomościom, które z pozoru przedstawiają jakiś temat, czasem naprawdę bardzo wiarygodny, ale tak naprawdę są wymyślone przez autorów. Mówi się też, że fake news to wymysł doby internetu, ale czy jest tak naprawdę i czy jest jakaś szansa by trend okłamywania ludności mógł zostać zatrzymany? Zastanowimy się dzisiaj nad tym.

Zgodnie z definicją Fake news jest to forma przekazywania informacji, która opiera się na celowej dezinformacji lub oszustwie, rozprzestrzeniania poprzez drukowanie, nadawcze serwisy informacyjne, media elektroniczne czy serwisy społecznościowe. Przejawy fake newsów, najczęściej w celach propagandowych, mieliśmy już w starożytności. Mówi się jednak, że rozkwit tego cudu przypada na wiek XXI. Fake newsy miały za zadanie przysporzyć zysku firmom medialnym.
Dlaczego coś takiego miałoby dawać zyski firmom medialnym? Ponieważ rzeczy, o których piszą w tych fake newsach dobrze się klikają, są często czytane, gazety z takimi nagłówkami są często kupowane. Idźmy krok dalej i zapytajmy dlaczego? Pewnie dlatego, że ludzie lubią sensacje. Zupełnie inaczej nasze mózgi reagują na nagłówek typu "Olbrzymi rekin pojawił się w Bałtyku!" podkręcony okładką, z której wylewa się fotoszop niż "Rekin Wielorybi odłączył się od stada i przepłynął przez Bałtyk", tym bardziej jeśli żadnego rekina nie było.

Wydaje się, że te fake newsy przyleciały do Polski razem z internetem i rozpowszechnianiem się klikania byle czego przez byle kogo. Społeczeństwo średnio nie jest na tyle inteligentne żeby sprawdzać każdą zasłyszaną, weryfikować jej pochodzenie. I przez to, że teraz społeczeństwo ma łatwy dostęp do fake newsów i może się nimi łatwo dzielić, wyraźniej widać ten problem. Jednak zdarzało się rozprzestrzeniać te fake newsy znacznie wcześniej i to nawet nie wtedy, kiedy nie w każdym domu był internet, ale też kiedy nie w każdym domu był prąd.

Historia, którą opowiadała mi mama wydarzyła się w latach 60 ubiegłego wieku na łąkach między Łęczycą a Topolą Królewską i Topolą Katową. Swoją drogą na tych łąkach pojawiał się też Diabeł Boruta, ale to historia na inny felieton. Pewnego razu ktoś powiedział, że wracając wieczorną szarówką zobaczył żywego dinozaura biegającego po łąkach. Wieść rozeszła się lotem błyskawicy i już po kilku dniach można było zobaczyć na tych polach ludzi ubranych w moro, którzy z aparatami fotograficznymi w dłoniach czaili się by zrobić zdjęcie dinozaurowi. Jak pewnie się już domyślacie, żadnemu z nich nie udało się sfotografować prehistorycznego gada, a przyjeżdżali nawet z Poznania czy Łodzi.

Jak zatem widzicie, taka historia, zupełnie nieprawdopodobna, nawet w tamtych czasach wywoływała sensację. Czy zatem jest możliwość ograniczenia tego zjawiska i walki z nim? Moim zdaniem są one niewielkie. Ludzie nie zmienią się na tyle, by nagle przestało ich ciekawić "Skąd wziął się kciuk w pasztetowej?!". Oczywiście warto próbować choćby zachęcać ludzi do weryfikowania tego, co przeczytają, bo przecież już Abraham Lincoln mówił, że nie wszystko co znajdziemy w internecie jest prawdą.

Kamil Bednarek 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podyskutujmy w komentarzach!