Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

swieta

7/21/2015

Opowiedanie #9 - "Bo nic nie pozostało" cz. 3

Drodzy czytelnicy,
trzecia część opowiadania. Zapraszam do czytania. Poniżej oczywiście linki do poprzednich części.

Poprzednie części:
"Bo nic nie pozostało" cz.1
"Bo nic nie pozostało" cz.2

Bo nic nie pozostało cz. 3


- Kim ty kurwa jesteś?! - Kirk ruszył w stronę drzwi.
Doskoczył do młodego mężczyzny, który w nich stał. Górował nad nim o głowę, był też dużo szerszy w barkach, ale młody nawet nie drgnął. Nie mrugnął nawet okiem co trochę zbiło Kirka z tropu.
- Dobre pytanie, Kirk - Stevens obrócił się w stronę drzwi. - Nie każdy może tutaj wejść i przeszkadzać w zebraniu, więc dobrze by było gdybyś się przedstawił.
- Marcus, nowy w zespole - odparł spokojnie.
- I? - wtrącił Ying.
- I to wystarczy do pracy - odpowiedział mu nowy.
- Kolego… - Stevens zbliżył się. - Marcus, tak? Nie będzie żadnej pracy, bo zanim tutaj wszedłem poinformowałem o rozwiązaniu tego oddziału, więc teraz spakuj swój pojemnik na drugi śniadanie i wracaj do wsi, z której przyjechałeś.
- Panowie, słyszałem o waszym zespole i chciałem do niego dołączyć - mówił patrząc w oczy Stevensowi. - Wiem, jak w mieście jest sytuacja i dlatego chciałem trafić tutaj.
- Po akcji dzisiejszego wieczora - Woods wstał z noszy. - Została nas czwórka. Z tobą będzie pięciu, w tym mieście prawie każdy jest przestępcą. Myślisz, że jesteś tak dobry, że dasz sobie z tym radę?
- Słyszałem o akcji, współczuję z powodu kolegów. Tak jak powiedziałem, nawet jeśli nie można wygrać, to można zginąć próbując.
- Jak ci tak szybko do śmierci to ja to mogę załatwić, bo już mnie wkurwiasz! - Kirk jeszcze bliżej podszedł do Marcusa.
- Proszę bardzo - odpowiedział bez mrugnięcia okiem.
- Spokój, Kirk! - Stevens położył mu dłoń na ramieniu. - Nie będziemy się bić wewnątrz. Marcus, jeśli tak bardzo chcesz walczyć o to miasto, to załóż sobie maskę i pelerynę i idź nocą na ulice.
- Sądziłem, że słynny oddział specjalny będzie bardziej chętny do zabijania, ale jeśli tak panowie stawiacie sprawę to ja się nie będę narzucał. W każdym razie tutaj zostawiam kontakt do siebie. Zadzwońcie jeśli podejmiecie męską decyzję.
Średniego wzrostu brunet, krótko ostrzyżony. Położył na stoliku wizytówkę. Miał na sobie czarną koszulkę i jeansy. Pustka w jego oczach była niepokojąca. Wyszedł z pomieszczenia nie spoglądając nawet na resztę oddziału.
- Wracając do rozwiązania oddziału… - chciał zacząć Stevens, ale natychmiast mu przerwano.
- Chwila! - Ying zaczął. - Wchodzi tutaj koleś z ulicy, nie pokazuje żadnego przydziału i mówi, że chce do nas dołączyć. Nie wydaje ci się to podejrzane?
- No właśnie! Przecież to może być kret!
- Ten gnój mi się nie podoba, Stevens. Jebnę mu jak tu przylezie jeszcze raz - Kirk huknął pięścią w stół.
- Woods, co o tym myślisz?
- Chłopak na pewno nie jest normalny, nikt o zdrowych zmysłach nie przyszedłby tutaj z własnej woli.
- A my to co? - zaśmiał się Ying.
- No racja, banda degeneratów - Kirk klepnął go w ramię, aż Ying przykucnął.
- Sprawdzimy go, bo też mi coś tutaj śmierdzi - Stevens zerknął na kartkę, którą Marcus zostawił.
- Czyli co z oddziałem?
- Sprawdzimy go i wtedy zdecydujemy, idźcie do domów - Stevens zabrał kartkę i wyszedł z biura.
Policjanci rozeszli się. Każdy wsiadł na swój pojazd i ruszyli w swoje strony. Zaczynało już świtać. Stevens nie udał się jednak do swojego mieszkania w starej kamienicy. Ruszył prosto pod adres z kartki pozostawionej przez Marcusa. Nie było daleko, a i o tej porze ruchu na ulicach nie było. Świt był najbezpieczniejszą porą dnia w tym mieście. Wtedy nawet bandyci nie byli groźni. Kiedyś musieli odpoczywać po nocnych eskapadach. Marcus mieszkał a motelu na przedmieściach. Był to niski budynek, którego konstrukcja przypominała literę „U”. Ściany był odrapane, ale dało się jeszcze dojrzeć różową farbę. Kilka drzwi i kilkanaście okien również nie wyglądało najlepiej. Nawet w neonie nad bramą wjazdową nie było wszystkich liter. Stevens zsiadł z motocykla i rozejrzał się przed motelem. Znalazł lokal, w którym mieszkał Marcus i zapukał donośnie. Marcus otworzył po chwili.
- Wchodź - rzucił krótko.
- Kim jesteś?
- Mówiłem już.
- Nie, nie o to mi chodzi. Chcę poznać twoją historię, Marcus.
- Siadaj i weź sobie wódki, to trochę potrwa.
- Tobie też wlać?
- Nie.
- Skąd się tutaj wziąłeś?
- Przyjechałem z centrum.
- Co tam robiłeś?
- Wiele różnych rzeczy, to nie jest ważne w tej historii.
- To powiedz mi co jest w tej historii ważne twoim zdaniem.
Stevens usiadł na niewygodnym zielony fotelu i wychylił kieliszek wódki. Marsu siedział na łóżku patrząc na zdjęcie w ramce, które trzymał w dłoniach. Gładził to zdjęcie i powoli oddychał. Stevens nie popędzał go. Był doświadczonym człowiekiem i wiedział, że historia życia tego chłopaka nie jest najłatwiejsza do opowiedzenia. 


Kamil Bednarek
Czytajcie "Przywróconego" (Goneta.net/Przywrócony_Świt_Zmierzchu)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podyskutujmy w komentarzach!