Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

swieta

4/04/2018

Życie Boli #43 - Polska gościnność

Szanowni Czytelnicy,
Święta Wielkanocne dopiero co się skończyły, chociaż zapewne w Waszych lodówkach jeszcze je doskonale widać. Myślę, że wielu z Was zastanawiało się czasami, odmawiając dokładki po raz dwunasty, dlaczego na stole jest tak dużo jedzenie. Nawet jeśli się nie zastanawialiście i było Wam to zupełnie obojętne, to dzisiaj Wam co nieco o tym opowiem. Także nałóżcie sobie sałatki jarzynowej i siadajcie do lektury.

Żeby dobrze podejść do tego problemu trzeba by było cofnąć się w czasie do średniowiecza, a co za tym idzie do początków państwa polskiego. Przecież to wtedy zaczęła się u nas tradycja, która ciągnie się do dziś, a która polegała na tym, że zwykły obiad potrafił trwać kilka dni. Jednak to ile trwał taki obiad nie jest najważniejsze. Ważniejsze jest to ile się na takim obiedzie jadło. A jadło się naprawdę dużo i naprawdę różnorodnie i nie było tak żeby ktoś mógł wyjść z takiego szlacheckiego przyjęcia głodny.
Gospodarz musiał być przygotowany na wszystko, bo przecież nigdy nie było wiadomo czy gość przyjedzie sam, z małą ekipą czy może z całym swoim zamkiem, zastępem rycerzy i jeszcze stadem pań do towarzystwa. Dlatego przygotowywano ogromne ilości jedzenia. Zaczynano od warzyw, przez ryby, drób, mięso, dziczyznę a kończono słodkościami. Takie rozdania oczywiście odpowiednio podlewano hektolitrami alkoholu. Po bardziej szczegółowy opis tego co tam się działo zapraszam tutaj: Mieli rozmach... Sarmackie imprezy - Historia Bez Cenzury

Przez stulecia ta tradycja umacniała się i zakorzeniała w świadomości. O ile zrodziła się ona wśród bogatych, o tyle później rozprzestrzeniła się na wszystkie klasy społeczne. W dużym skrócie myślowym można stwierdzić, że nie miało znaczenia jak dużo ktoś miał na co dzień, bo kiedy przychodziło do przyjmowania gości zawsze było więcej niż wystarczająco. O ile są kultury, w których można się zadowolić poczęstowaniem gości paluszkami i krakersami, to w naszej to się zdecydowanie nie przyjęło.

Powstało też powiedzenie "zastaw się, a postaw się", które idealnie opisuje naszą potrzebę do popisywania się przed innymi. Byliśmy na imprezie, gdzie na stół wjechał indyk? No to my ugrillujemy prosiaka. Prosiak? No to my barana i tak dalej i tak dalej. Nie ma znaczenia ile my wydajemy na organizację świąt, wesel, obiadów i innych imprez, byle by tylko ludzie nie obgadali, że było mało. Stoły się uginają? Tak ma być! Zostanie mnóstwo jedzenia? No to porobimy paczki i damy gościom do domu, bo przecież sami tego nie przeżremy. Jeszcze zostało? No to stary będzie jadł przez tydzień, pies przez dwa, a potem się wyrzuci.

Jaki jest tego wszystkiego cel? Ciężko powiedzieć. Po pierwsze może być to spowodowane chęcią pokazania się. Może nami też kierować to żeby nasi najbliżsi byli zadowoleni i mieli pełne brzuszki i paczki na później. A może też stać za tym jakaś podświadoma misja kultywowania tradycji sarmackich. Kto to wie?

W każdym razie u mnie w rodzinie, póki przygotowywaniem świąt zajmuje się babcia (choć już tylko jako kierownik), to każde takie święto kończy się ciążą spożywczą i mnóstwem toreb z jedzeniem, którego nie udało się nam zjeść w same święta. Jestem przekonany, że nie tylko w mojej rodzinie tak jest i będzie tak jeszcze przez lata, bo tradycja w narodzie jest silna.
Kamil Bednarek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podyskutujmy w komentarzach!