Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

swieta

9/12/2018

Życie boli #57 - Zostań dawcą!

Szanowni Czytelnicy,
postanowiłem zostać dawcą i dzisiaj Wam trochę o tym opowiem. Nie będzie to jednak historia o tym jak kupiłem sobie motocykl i jeżdżę nim jak debil, ale o świadomym wspieraniu ludzi potrzebujących, o dzieleniu się składnikami swojego organizmu. Tak naprawdę jednak będzie to opowieść o biciu się z myślami, trudnych decyzjach i kontynuacji bycia dobrym człowiekiem.

Swoją historię z krwiodawstwem zacząłem w liceum. Pomagałem wtedy przy akcji wyjazdowej Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Łodzi, która to odbywała się w mojej szkole. Poproszono mnie, wraz z kilkoma kolegami, by pomóc poprzenosić sprzęt i pobrane próbki do samochodu. Na tym się skończyło. W ogóle przez myśl mi nie przeszło żeby oddać wtedy krew. Myślałem, że ludzie oddający w tak mało sterylnych warunkach krew muszą mieć coś z głową. To samo myślałem w trakcie studiów. Na moim wydziale organizowano Wampiriady. Chętnych do oddania krwi było mnóstwo, pełne korytarze. Wtedy widziałem też ludzi, którzy słabo znosili wypompowanie z ciała 450ml krwi i uznałem, że jest to zupełnie nie dla mnie.

Całe swoje myślenie zmieniłem dopiero kiedy poszedłem do pracy. Porozmawiałem dłużej z osobą, która od dawna regularnie oddawał krew i dowiedziałem się jak to wygląda. Wszyscy pracujący przy pobieraniu krwi dbają o higienę, zmieniają co chwila rękawiczki i nie oszczędzają środków dezynfekujących. Poza tym atmosfera jest bardzo fajna, jest wesoło, jest profesjonalnie. Cała procedura zaczyna się od wypełnienia ankiety, tam podajemy dane i odpowiadamy na pytania dotyczące stanu zdrowia. Nie musimy wszystkiego wiedzieć, w razie czego można pytać. Dalej przystępujemy do badania krwi. Jeśli oddajemy regularnie to może wystarczyć samo badanie poziomu hemoglobiny poprzez pobranie kropli krwi z palca, a jeśli jest to nasz pierwszy raz będzie pełna morfologia z żyły.

Jeśli wszystko jest w porządku z poziomem hemoglobiny to idziemy na badanie lekarskie. Zanim przejdę do tego warto wspomnieć, że jeśli coś w badaniach wyszłoby nie tak to zostaniemy poinformowani listownie i zaproszeni do lekarza na dalsze badania. Załóżmy jednak, że nasza krew jest super i możemy zostać dawcą. Lekarz przeprowadza wywiad, bada ciśnienie, osłuchuje i wydaje decyzję czy możemy dzisiaj oddawać krew czy nie. Jeśli możemy to idziemy na leżankę. Ważne jest żeby dzień wcześniej i w dzień krwiodawstwa dużo pić, wtedy lepiej zniesiemy ubytek krwi.

Samo wypompowanie krwi z naszego ciała trwa kilka minut (rekordziści, dobrze nawodnieni, potrafią spędzić na leżance 3 minuty). W żadnym stopniu nie jest nieprzyjemne. Poza delikatnym ukłuciem nie czujemy żadnej różnicy, więc nie ma się czego bać. Obsługa dba o to żebyśmy się dobrze czuli, cały czas dopytując jak się trzymamy. W ramach podziękowania za oddaną krew dostajemy paczkę ośmiu czekolad, batonik, czasem jakiś gadżet, dzień wolny w pracy i wpis do książeczki. Legitymacja krwiodawcy upoważnia do różnych przywilejów, ale to możecie sobie doczytać na stronie :www.krwiodawstwo.pl.

Tyle jeśli chodzi o techniczne rzeczy. Teraz chciałem wspomnieć o tym dlaczego w ogóle zacząłem oddawać krew. Była to dla mnie trudna decyzja. Bałem się konsekwencji zdrowotnych, wierzyłem w te wszystkie mity dotyczące oddawania krwi, ale po rozmowach i lekturze strony internetowej postanowiłem spróbować. W telewizji pojawiają się reklamy DKMS, czyli fundacji zwalczającej nowotwory krwi. Jednak ja nie byłem przekonany do zarejestrowania się jako potencjalny dawca szpiku czy komórek macierzystych. Rolę odegrała znowu zła propaganda. Bałem się wyciągania szpiku z kręgosłupa, powikłań czy innych cudów. Mówiłem, że oddawanie krwi wystarczy i nie ma co szaleć.

Przyszła jednak w moim życiu trudniejsza chwila, kiedy zmarła moja babcia. Babcia była najlepszym na świecie człowiekiem i nigdy nikomu nie odmówiła pomocy, choć życie jej nie oszczędzało. Wystarczy wspomnieć, że przeżyła wojnę. Ona, kiedy dowiedziała się, że zostałem krwiodawcą, powiedziała, że jest dumna. I ostatnio sobie o tym przypomniałem wspominając wieczorem babcię. Wcześniej nie mogłem podjąć ostatecznej decyzji, ale wspomnienia i świadomość, że babcia była najlepszym człowiekiem pomogła mi się przełamać. Wszedłem na stronę www.dkms.pl i zarejestrowałem się. Po prostu.

Po wypełnieniu internetowego formularza dostaje się pocztą ankietę i pałeczki do pobrania próbek DNA, które trzeba potem odesłać. Po mniej więcej trzech miesiącach dostaje się legitymację dawcy szpiku i czeka się na to, aż znajdzie się genetyczny bliźniak potrzebujący przeszczepu. Wszystkie informacje macie na stronie, więc możecie się z niej dowiedzieć jak to wygląda bardziej szczegółowo.

Podsumowując można powiedzieć, że z człowieka, który nawet nie myślał o byciu dawcą czegokolwiek zostałem człowiekiem, który chętnie dzieli się tym, co jego organizm może wyprodukować. Dlaczego? Dlatego, że dorosłem, dojrzałem, że mam świadomość, że sam mogę kiedyś potrzebować takiej pomocy, że są ludzie, którzy dzięki mojej krwi czy szpikowi będą mogli żyć dalej i zrobić coś dobrego dla świata. Nagrody? Są za to jakieś, ale nie czytałem jakie dokładnie, to naprawdę nie ma znaczenia. Ważna jest świadomość tego, że robi się coś pożytecznego. Idźcie oddać krew jeśli jeszcze tego nie robicie, zarejestrujcie się do bazy dawców DKMS, może dzięki Wam ktoś będzie mógł cieszyć się swoim życiem nadal.

Kamil Bednarek 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podyskutujmy w komentarzach!